niedziela, 30 grudnia 2012

obowiązkowa radość.



Jutro czeka na nas pewne Święto. Święto dla mnie przymusowej bezpodstawnej radości. No bo z czego tu się cieszyć? 
Zawsze w ten wieczór lokale wszystkie swoje ceny mnożą razy dwa, a czasem i trzy.
Jest przymus dobrej zabawy, wyjścia gdzieś i koniecznie dobrego humoru.
A co jeśli wystroimy się, i wybierzemy na jakiś bal czy imprezę, a tu rozboli nas głowa, muzyka nie taka-a tak mi się już zdarzało, ale niestety nie było możliwości zmiany lokalu bo to przecież Sylwester zabawa wykupiona w tym konkretnym klubie została.
Zwykle jak się człowiek nastawi na cudowną zabawę coś nie zagra, albo lokal nie jest tak fajny jak się wydawał, kiepska muzyka, niedobre albo za mało jedzenia, tudzież napoi ulubionych brakuje.
I na koniec koszty jakie ponosi się za tą jedną noc dużo wyższe czasem niż tydzień naszego życia.
Oczywiście, że może się zdarzyć, że wszystko zagra i dobrze będzie tego wieczoru tyko rano mała nie dyspozycja nas dopadnie, ale generalnie o dziwo dobrze wspominać będziemy poprzedni wieczór. 
Niemniej jednak dalej nie widzę powodów do Świętowania, człowiek czy tego chce czy nie jest starszy o rok. Może jak się miało 12 lub 15 lat to fajne to było bo do osiemnastki coraz bliżej, ale jak już się skończy te magiczne 18 coraz mniej radości z kolejnego roku życia.
Poza tym robimy różnego rodzaju podsumowania co się udało a co nie w mijającym roku fajnie jak wychodzi na plus, ale co jeśli z naszej listy udało się zrealizować tylko jedną rzecz?
No i robimy kolejną listę postanowień noworocznych, która już w połowie stycznia jest modyfikowana i rzucana na dno szuflady.
Więc ja proponuję dziś tak:
Tak jak w filmie Lejdis urządzać Sylwestra w innym dogodnym dla siebie terminie, na wiosnę, w lecie, na jesieni-jak kto woli.
A, na jutrzejszą noc co by 1 stycznia wiedzieć gdzie się jest i nie mieć żadnych smutnych myśli, robić to co ma się ochotę. 
Jak ktoś lubi się wystroić i iść na imprezę-udanej zabawy, ale nie przymusowej tylko radosnej.
Jak ktoś ma ochotę na książkę, miłego czytania:-)
Po prostu róbcie to na co macie ochotę w strojach, które pozwolą Wam się poczuć swobodnie, jedzenia, które Wam smakuje, napoi które uwielbiacie, towarzystwa które Was nie męczy.
Podsumowania jak będziecie robić to szukajcie tylko pozytywnych rzeczy w minionym roku nawet jeśli byłby to tylko małe sprawy. 
A listę na Nowy Rok proponuję zrobić, króciutką i zawierająca tylko takie punkty które na pewno dacie radę spełnić.
Jednym z moich punktów jest, że w kolejnym roku nie będę palić :-) 
( o tyle mi łatwiej, że nigdy nie paliłam :-))
A w Nowym Roku planuję pod koniec każdego miesiąca, że będę zapisywać na karteczce 5 fajnych rzeczy, które mnie spotkały w danym miesiącu i będę wrzucać tą karteczkę do moje kolorowej puszki, a za rok 31 grudnia 2013 przeczytam sobie z całego roku co najmniej 60 pozytywnych rzeczy jakie spotkały mnie w minionym roku :-)

piątek, 28 grudnia 2012

czas na łowy.


I zaczęły się :-)
Kolejne Święta, tym razem zwane wyprzedażami albo Sale po angielsku jak kto woli, w każdym razie sezon polowań rozpoczęty. Od kiedy kilka lat temu nasze sklepy podchwyciły ten zwyczaj, trend, który już na całym świecie jest bardzo znany i lubiany, ruszamy więc do sklepów w poszukiwaniu okazji.
Fakt niestety, u nas wyprzedaże nadal są bardzo nieśmiałe, bo jak mówią w świecie przeceny śęgają w innych krajach ponad 75 % to u nas dopiero powoli, powolutku ceny spadają w dół.
Zasady wyprzedaży są proste i pewnie każdemu polującemu dobrze znane :-)
Jak ta zasada, że na początku wyprzedaży można upolować swój rozmiar, bo jeszcze nie został wykupiony i mamy większy wybór na wieszakach. Jeśli chodzi o ubrania staram się wcześniej pomyśleć przy otwartej szafie czego mi brakuje (oczywiście, że jak ją otwieram nie mam co na siebie włożyć więc brakuje mi wszystkiego:-)) ale staram się pomyśleć co by mi się nowego przydało i na te ciuchy polować. Natomiast jeśli chodzi o buty to mam to szczęście czasem nieszczęście, że mam małe stopy więc bardzo często buty dla mnie leżą bardzo długo na półkach sklepowych, aż osiągną cudownie niską cenę i wtedy je nabywam.
W tym roku wraz z siostrą już poszłyśmy na łowy,a oto efekty naszych polowań. Dodam tylko, że bardzo nas skusił sklep Orsay bo jako stałym klientkom zostały nam przesłane kupony na -25 % na już przecenione rzeczy.
Grzechem by było nie skorzystać, a przecież po Świętach nie powinno się grzeszyć :-)
koszulki siostry najdroższa za 30 zł
moje koszulki najdroższa za 26 zł

spodenki i spódniczka siostry

 


Sukienka pomarańcza, prosta w stylu lat 60-tych za okazyjne 37,5 zł :-)



  a tutaj mój hicik-futrzak :-)
na początku grudnia kiedy przybyły do nas pierwsze mrozy zamarzył mi się futrzak, ciepły, jasny, futrzany i długi tak, żebym mimo mrozów mogła założyć spódnicę czy sukienkę. Więc jak tylko ujrzał na przecenie tego oto futrzaka od razu ciepło o nim pomyślałam a cena po zrealizowaniu kuponu zupełnie mnie rozgrzała (135zł) :-)
to wzięłam go sobie i mam.





Oczywiście jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa w sprawie zakupów :-) 
czekam i szukam kolejnych okazji.
Was zachęcam do polowań, a szczególnie do korzystania z programów lojalnościowych w sklepach czy zbierania różnych rodzajów kuponów z gazet i czasopism, to, że teraz jest tanio w sklepach nie znaczy, że nie może być taniej. A przecież nic tak nie cieszy jak okazyjny zakup :-)


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!

  Udanych Świąt Bożego Narodzenia:-)

I mamy Święta. Choinka u mnie kolorowa, bogata i anielska. 
Oczywiście objedzenie pełne, a na deser po wigilijnych pysznościach zapodałam sernik z orzechami.
Przyznam się nie skromnie, że pyszny :-)
Przepis pochodzi ze strony MOJE WYPIEKI serniki pieczone.
Naprawdę polecam nie jest trudny, a smakuje chyba wszystkim.





Ja w czapce Św. Mikołaja.


A jutro chyba spacer mi się przyda bo nie wiem jak Wam?, ale mi coś od tych Świąt ubrania się kurczą (-:

sobota, 22 grudnia 2012

piernikowe szaleństwo :-)


Stało się. Dziś nadszedł dzień pieczenia piernika, na którego ciasto zrobiłam 15 listopada. Piernik poleżakował sobie i dziś wybiła jego godzina na pieczenie:-)
Ciasta jak zawsze wyszło za dużo więc o dziwo moja siostra postanowiła zrobić piernikowe ciasteczka. Nie ukrywam, że miałyśmy małego pomocnika:-)


 Nasza kotka Sisi. Ogromny głodomór, pieszczoch i leniwiec. W porze zimowej jako stały element wystroju wnętrza leży między narożnikiem a parapetem, blisko kaloryfera :-) tudzież na kanapie. Natomiast jak tylko Ktoś pojawi się w kuchni kotka już tam jest.
 Tak też było przy pieczeniu piernikowym :-)
A wracając do naszych wypieków- podsumowując wyszły dwa pierniki z konfiturą śliwkową mojej babci ( rocznik tak, tak 2004:-)) i sporo ciasteczek piernikowych. 






dowód, że siostra naprawdę robiła ciasteczka :-)


Teraz tylko czekamy 3-4 dni aż skruszeje piernik i ciasteczka. Pierniki poleję polewą jeden czekoladową drugi lukrową i pozostanie pałaszowanie wypieków :-)

czwartek, 20 grudnia 2012

Mój pierwszy miesiąc:-)



:-) dziś mija mi mój pierwszy miesiąc jak mam swojego Bloga.
Bardzo długo o nim myślałam, żeby go założyć, analizowałam, podpytywałam czy pisanie o gotowaniu, ciuchach i jednocześnie pisanie felietonów będzie kogoś interesowało, rozważałam wszystkie za i przeciw, jednak w końcu to się stało i założyłam Go 20 listopada. I nie żałuję. 
Jestem bardzo zaskoczona, ale i szczęśliwa, że tyle osób mnie odwiedza i czyta.
Mam nadzieję, że podoba się Wam mój Blog i będziecie chcieli tu nadal zaglądać i polecać innym:-)
pomimo zapowiadanego na jutro Końca Świata mam nadzieję, że dziś będzie udany dla Was dzień :-)
A, żeby był słodszy polecam na dzisiejszy dzień słodkie różowe ciasteczka.



środa, 19 grudnia 2012

Ciebie Lubię.Ciebie Zjem. Ciebie Nie.


Jedzonko. Jedzenie. Lubię. Nie, uwielbiam jeść :-) Uważam, że to jedna z największych przyjemności w życiu. Uwielbiam jedzenie dobre, ładnie podane i w miłym towarzystwie. Najlepsza kuchnia jest oczywiście u mojego ukochanego dziadka i moja :-)
Niemniej jednak jak spotkania towarzyskie to tylko w lokalach gastronomicznych i tak będąc wczoraj na bardzo miłym spotkaniu, bliska mi osoba podała mi pomysł aby napisać o lokalach w których bywam i jadam. Niestety fakt jest taki, że mam bardzo wrażliwy żołądek, osoby mi bliskie i te które mnie znają, wiedzą, że bardzo często się truje jedzeniem. Jeśli w restauracji coś cokolwiek będzie nie świeżego w jedzeniu ja to na pewno wyłapię i niestety mój żołądek odda całą noc to co dostał.
Więc dziś pochwalę się z racji obecnego zamieszkania kilkoma restauracjami w Warszawie w których byłam lub bywam gdzie jedzenie jest dobre, ładnie podane i nie powoduje problemów z żołądkiem w kolejnych godzinach i dniach życia.
Kolejność wpisywania lokali jest zupełnie przypadkowa:-)

Trattoria Rucola
jak dla mnie najlepsza pizza w Warszawie, ja oczywiście zawsze biorę CINQUE FORMAGGI do tego oliwa z oliwek i jestem w niebie:-) byłam tam nie jeden raz i pewnie nie jeden raz jeszcze będę bo uwielbiam tę pizzę :-)

Akashia Sushi
w złotych tarasach bywam tutaj na SUSHI BOX, pyszny niedrogi jak na sushi oczywiście zestaw, spokojnie można się nim najeść, do tego winko śliwkowe i bardzo miła obsługa sprawia, że lubię tu to sushi.

Enoteka
winiarnio-restauracja, nie dość,że można tu zjeść to jeszcze można kupić sobie dobre winko. Ja lubię enotekę za pyszne krewetki, zupy-kremy i sezonowe menu, jak był sezon grzybowy to jadłam najlepszą sałatkę z grzybami:-)

Restauracja pod Samosnem
wczoraj była zaliczona. Genialna kuchnia żydowska, ceny jak na to miejsce perfekcyjne, obsługa trochę jak z filmu "Miś", ale to tylko dodaje uroku temu miejscu, podoba mi się,też to że pomimo, że w karcie ogromny wybór-co słyszałam, że pewna restauratorka bardzo krytykuje, wszystko jest dobre świerze i smaczne.

Delicja Polska
tutaj to niestety bywam tylko z racji zawodowej, bo ceny niestety bardzo wysokie jak dla mnie, niemniej jednak ich sola na szpinaku to poezja którą można sobie zafundować w jakieś swoje duże święto a do tego pyszna krucha beza z kremem :-)

Niestety mam na swojej liście też lokale które odradzam, bo albo się podtrułam albo jedzenie mi po prostu nie smakowało. Nie chcę zniechęcać napiszę tylko o trzech takich miejscach w których ja już nie chcę jeść.

Silk&Spicy
wzięłam sałatkę. Po 2 kęsach wiedziałam, że jak zjem trzeci to kolejna noc z głowy. Po prostu nie dobra, a Pani kelnerka na moją odpowiedź,że mi to nie smakuje powiedziała, ale kucharz powiedział, że jest dobra i policzyła mi ją w rachunku. Wyszłam głodna z mniejszym portfelem. Więc już na pewno tam nie zawitam.

Restauracja ToBaYa
niestety duże rozczarowanie owoce morza w cieście nie jadłam sama i sama też nie umierałam po nich, po tym przeżyciu kulinarnym następny dzień głodówka była z powodów żołądkowych nie tylko u mnie.

Restauracja Bazyliszek
tutaj to tylko jedno danie mi i nie tylko mi zaszkodziło -sznycel po wiedeńsku. Nie wiem co było nie tak, bo wcześniejsze dania bardzo dobre tam były, ale sznycel był w mojej pamięci i żołądku jeszcze długo po spożyciu.


Opisane przeżycia w wyżej wymienionych lokalach są moimi subiektywnymi odczuciami, ale jak komuś pomogą to się bardzo cieszę, jeśli spodobał się komuś ten wpis to co jakiś czas mogę napisać o jakiś innych lokalach w których byłam lub bywam :-)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

radosny problem.



Tak idą Święta nie da się ukryć niestety albo stety. Ja generalnie za Świętami nie przepadam, a szczególnie za Świętami, które zaczynają się 2 listopada, męczą mnie reklamy w telewizji, centra handlowe, sklepy, które "Krzyczą" musisz, powinnaś na Święta kupić coś lub mieć.
Dlatego też staram się nie włączać telewizji za często i dokładnie analizować program telewizyjny aby wybrać tylko takie pozycje które mnie najbardziej interesują a potem minutkę przed włączyć odbiornik. To samo się dotyczy sklepów z zasady unikam ich przed Świętami a pożywienie zdobywam w osiedlowych sklepikach:-)
Lubię jednak prezenty 24 grudnia nie tylko dostawać, ale przede wszystkim dawać w moim dotychczasowym życiu mam niestety parę wpadek jak choćby trochę za seksowna a przede wszystkim za duża bielizna dla babci :-)
albo kurtka dla dziadka który poszedł zaraz 27 grudnia i wymienił ją na kamizelkę :-)
czy tata który swój nowy dres zaraz oddał bratu swemu.
Niestety, ale w mojej rodzinie z każdym rokiem coraz trudniej kupić coś fajnego i nie standardowego niemniej jednak nadal mam mnóstwo pomysłów na fajne prezenty:-)
I oto moja lista prezentów, trochę też ta list jest "robiona" pod moje gusta wychodząc z założenia, że na prezent najlepiej dać coś co by się samemu chciało dostać.





tak, tak i jeszcze raz TAK :-) torebki w każdej ilości to najlepszy prezent myślę, że nie tylko dla mnie, ale dla każdej kobiety. Sklepów z torebkami jest dużo, ale myślę, że jednym z fajniejszych z w sumie niedrogimi torebkami jest sklep Parfois, ładne torebki są też w Zara czy Mango, a ze skóry polecam Witchenn.





kolejny dobry zakup to kosmetyki i to zarówno dla Pani jak i Pana. Jest jeden minus musimy z tą osobą być w miarę blisko, żeby nie poczuła się urażona. W sklepach jest mnóstwo gotowych zestawów, ale ja ich ani nie lubię ani nie polecam. Przecież można samemu fajny zestaw stworzyć. Co do zestawów dla Pań polecam bo sama lubię wszelkie możliwe zestawy do kąpieli,żele, płyny, sole, pianki czy mydełka, albo do pielęgnacji ciała balsamy czy oliwki.
Super prezentem bardziej luksusowym są oczywiście perfumy ale tutaj to trzeba bardzo dobrze znać gusta wybranej osoby,żeby prezent naprawdę cieszył. Tutaj akurat jestem zdania, że czy Douglas czy Sephora super pakują tego typu prezenty :-) więc można spokojnie kupić wybrany zapach i poprosić o zapakowanie.
Dla fanek malowania, można zakupić np. zestaw cieni do powiek takie palety układa na przykład Inglot czy Avon. A do malowania pazurków można kupić koszyk lakierów, dobre i tanie ma firma Golden Rosa, lakiery są od ok 3 zł w górę, tak więc za naprawdę niewielkie pieniądze można zrobić niezły zestaw.
Dla Panów jednak z kosmetykami jest trudniej raczej polecałabym obdarowywać nimi Panów rodzinno, bliskich. I tutaj mamy mniejsze pole do popisu, bo ich mniej niż my kobiety potrzebują, ale perfumy, żele pod prysznic czy kremy mogą być strzałem w dziesiątkę.


Tutaj chyba nikogo nie muszę przekonywać najprostszy prezent na świecie. Książka.Ilość pozycji na rynku mylę, że jest w stanie zadowolić każdego. Ja sama bardzo lubię dostawać książki ewidentnie kupione pod mój gust i takie też dostaję :-)

A kiedy okaże się, że jednak nie mamy zupełnie pomysłu na daną osobę i prezent dla niej proponuję coraz bardziej już popularne -Bony. Większość sklepów ma je w swojej ofercie i nawet na Święta w odświętnej oprawie. Ładujemy taki bon odpowiednią kwotą, a osoba obdarowana idzie do sklepu i do kwoty doładowania może sobie wziąć co chce ze sklepu. 

Z prezentów które jakoś tak nie polecam to buty. Nie wiem sama czemu ale podobno się nie daje butów pod choinkę i noży.

A, ja w końcu muszę ruszyć się na zakupy :-) bo pomysły jakieś tam mam, ale zobaczymy jak mi pójdzie.

piątek, 14 grudnia 2012

butkowe rozgrzeszenie.

Przyznaję się, jestem wielką fanką serialu "Sex w wielkim mieście". Uwielbiam wszystkie bohaterki i bardzo lubię co jakiś czas wracać do tego serialu. Carrie ma też małego bzika na punkcie butów:-)
Rozumiem, popieram i podzielam miłość Carrie do butów.
 Uwielbiam polować na różne buciki, a jak mi się uda znaleźć fajne buty i jeszcze w dobrej cenie to już wtedy istne szaleństwo, które za pewne podziela nie jedna kobieta. Bo dobre, piękne buty to podstawa, but potrafi " zrobić" cały strój, w butach możemy czuć się wyższe to w tych na obcasach, piękniejsze, atrakcyjniejsze i pewniejsze siebie. Buty muszą być wygodne i pasować do nas bo jeśli dziewczyna ma za małe lub za duże buty, albo nie wygodne zaraz to widać w jej sposobie chodzenia,a to już nie wygląda dobrze.
Buty muszą też pasować do Nas do naszej osobowości i stylu.
Dlatego ja jak szukam butów dla siebie od razu myślę do czego je będę nosić, kiedy i na jaką okazję.
I tutaj mam marzenie o pewnych konkretnych butach od bardzo dawna krążą mi po głowie te oto buciki :



tak, tak to są buty Carrie z jej ślubu :-) i te buty chciałabym bardzo ale to bardzo mieć, oczywiście w tej chwili myślę, że będą mi pasować do wszystkiego :-) i do spodni, i sukienki i spódnicy i oczywiście mogłabym je założyć na Wigilię i na zabawy karnawałowe, ale niestety póki co marze sobie o nich:-)
A ponieważ zbliża się karnawał poniżej zebrałam dla Was propozycję butów na zbliżające się uroczystości i zabawy. Butki pochodzą ze sklepu ASOS i wszystkie są teraz w super cenach 50 % taniej :-)



nad tymi blado- różowymi się nawet zastanawiam czy sobie nie kupić :-)







i oczywiście miło by było mieć którąś z tych garderób :-)





więc miłe Panie polecam zakupy bucików przed świętami:-)
zróbmy sobie prezent, który sprawi przyjemność naszym stópkom a otwieranie pudełka z pięknymi butami zawsze dostarcza pozytywnych emocji:-)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...