czwartek, 29 listopada 2012

Anna Karenina kobieta potępiona. Nie zgadzam się...


Wczoraj miałam ogromną przyjemność obejrzeć najnowszą wersję filmu Anna Karenina. O filmie tylko tyle, że aktor grający Wrońskiego dla mnie bardzo na NIE, za to pozostała obsada idealna, a poza tym, suknie, toczki, biżuteria i całe stylizacje bardzo na TAK, mogłabym, żyć w tamtych czasJ.
Całościowo film bardzo mi się podobał bo jest zrobiony w nowej, innej nie znanej mi dotąd konwencji.
Zachwyciłam się filmem, ale po długich namysłach doszłam do wniosku, że nie podoba mi się los, historia Anny.



Bohaterka wyszła za mąż w wieku 18 lat za dużo starszego mężczyznę. Czy z miłości? nie wiem, na pewno spory udział w tym małżeństwie miały koligacje rodzinne. Urodziła syn. Życie miała dobre, bajecznie bogate, co prawda związek z mężem bez pasji, miłości czy namiętności ale za to stabilne, ułożone i przewidywalne życie. I nagle pojawia się On. Powiedziane jest, że zakochują się w sobie(a może to tylko chemia?). Niemniej jednak Anna decyduje się dla tego uczucia zrezygnować ze swojego małżeństwa na rzecz życia z kochankiem. I tutaj historia przestaje mi się podobać. Dlaczego to kobieta staje się Tą zła? Przecież jak jej brat zdradzał żonę z guwernantką nic złego się nie działo. Podobno tylko przykrość sprawił tym swojej zachowaniem żonie która niezłomnie rodziła mu kolejne jego dzieci. Dla niego jednak dzieci, żona, stabilizacja to było mało, bo szukał pasji, namiętności, chemii w romansach z innymi kobietami i wszyscy o tym wiedzieli, niby uznawali, że nie powinien zdradzać żony, ale jakoś nie specjalnie to komuś przeszkadzało.
A tu Anna ponosi wszelkie negatywne konsekwencje tego, że szukała tego samego co jej brat, mąż zabrania jej kontaktów z synem, dotyka ją ostracyzm społeczny, zaczyna wpadać w nałogi i mieć halucynacje, ponadto nawet jeśli mąż dałby jej rozwód nie może powtórnie wyjść za mąż a co dla kobiety przecież jest hańbą nie mieć męża.
Wroński natomiast żyje jak gdyby nigdy nic, nadal udziela się towarzysko, jest wręcz pożądaną partią jako kawaler do ożenku i Panie chętnie za nim wodzą wzrokiem, oczywiście do żadnych nałogów go nie ciągnie, ani nie ma żadnych halucynacji. A już tym bardziej towarzystwo go nie potępia.



Dlaczego kobieta z natury rzeczy musi być tą gorsza istotą pomimo przecież opinii, że słabszą płeć, to jednak na nią spadły wszelkie ciosy i gromy bycia w tym związku?
Nie podoba mi się takie pokazywanie kobiet. Kobiet które obarczane są wszystkim, nie radzą sobie z sytuacją, zaczynają wpadać w nałogi, a to wszystko przez mężczyznę. Kobiet które nie mają prawa do wyboru. Muszą żyć zgodnie z ustalonym schematem, schematem który został prawdopodobnie ustalony przez mężczyzn, narzucony kobietom i to one w nim mają rolę pod człowieka, osoby II kategorii, gorszej, nieudolnej do myślenia. Pozornie tylko wyniesionej na piedestał, poprzez możliwość noszenia pięknych sukien czy biżuterii, ze względu na swoją fizyczną powłokę, ale tylko i tak po to, żeby umilać czas mężczyznom, istotom z niewiadomych względów uprzywilejowanym.
Nie zgadzam się z tym, że to Anna popełnia samobójstwo, bo czuje się winna, że nie chce żyć tak jak każą jej utarte schematy, że nie chce być żoną mężczyzny który nie daje jej szczęścia, spełnienia, że zabija się bo czuje się winna, że wybrała to co dla niej było ważne, że spróbowała być szczęśliwa i wolna, że musiała dokonać wyboru między dziećmi a miłością. Że to ona staje się tą trędowatą, pomimo, że przecież w związku były dwie osoby, dwie chciały być ze sobą, dwie planowały wspólne życie. Nie tylko Ona.
Kto dał prawo mężczyznom uważać, że są bezkarni w swoich działaniach, że nie są odpowiedzialni za relacje które stworzyli, że nie muszą ponosić konsekwencji tego co razem z drugą osobą tworzą?
Nie, nie zgadzam się z takim pokazaniem portretu kobiety. Kobiety która się  zakochała, zdecydowała o swoim losie i chciała być szczęśliwa.

wtorek, 27 listopada 2012

Gofry. Małe co nieco:-)





Za oknem jesień w pełni, ciemno, zimno, pada (-: można tylko albo spać ( co po pracy musiałam uczynić na parę minut) albo jeść. A jak jeść to na taką pogodę chce się coś słodkiego, mało kalorycznego, domowego, i przypominającego o wakacjach. Gofry to mój pomysł na dziś, smaczne, szybko się je robi i dają małe wspomnienie lata :-) ten przepis pochodzi ze strony moje wypieki, którą gorąco polecam bo już co nieco piekłam wg tamtejszych przepisów i zawsze wychodziło- PYCHA :-)

A oto przepis:
160 g mąki pszennej
15 g drobnego cukru
50 g masła rozpuszczonego
2 żółtka i 2 białka
270 mln mleka
szczypta soli
kilka kropli aromatu ja dałam waniliowy

Mąkę, cukier, sól, stopione masło, żółtka i 1/3 mleka wymieszać dodawać powoli resztę mleka. Dodać ulubiony aromat, odstawić na 5-10 minut.
W tym czasie rozgrzać gofrownicę i ubić białka z odrobiną soli na gęstą pianę. Pianę wymieszać z ciastem i piec na złoty kolor lub jak to lubi :-)

Ja najbardziej lubię gofry z cukrem pudrem i moje takie właśnie były.


ścianka.



A może zostać Celebrytką? Sprawa chyba nie powinna być trudna. Mogę pójść na jakiś mecz, co prawda na piłce nożnej znam się jak na markach samochodów czyli tylko potrafię powiedzieć jaki samochód ma kolor, ale co tam ładnie się ubiorę i umaluję, ktoś mi zrobi zdjęcie specjalnie lub nie i wrzucimy do sieci, że to najfajniejsza kibicka naszych.
Hmm tylko, że czy to dobra reklama mnie i wypromowanie się skoro nasza drużyna piłkarska jakoś szczęścia do gry nie ma. Wiem, dam się sfotografować z kimś bardzo znanym, nomen omen mam nawet kilka takich zdjęć w swoim albumie kilka z różnymi „znanymi”, nawet jedno z pewnym bardzo znanym Panem niezbyt lubianym J  politykiem co księżyc kiedyś kradł. Wpatrzony jak w obraz na tym zdjęciu we mnie jest J, można opublikować i dopisać mniej lub bardziej romantyczną historię naszej znajomości. I tu kolejny problem ja z poglądami tego Pana w ogóle się nie zgadzam i uważam go za „zabawnego” człowieka nic więcej. Ale co tam nie ma co wybrzydzać jak zostanę celebrytką to będę nowe fotki sobie robić.
A potem trzeba tylko sprawdzać gdzie są jakieś otwarcia salonów spa, sklepów, chodzić „ustawiać” się na ściance pozować pokazać język i już będę na „ językach”. W sklepach tych co pokazywać się będę z tego co słyszałam im bardziej medialny celebryta przyjdzie się pokazać to prezenty dają, a to kosmetyki, próbki, zniżki na buty można dostać czy na ciuchy. Co akurat mi się podoba i ciuchy i buty lubię więc taniej kupić zawsze na plus. Najem się bo podobno na tych prezentacjach bankiety też są więc i zjeść i napić się jest co i pewnie też z kim.  
Niestety jest też słabsza strona celebrowania bycia celebrytką, bo jak jestem tylko znana z tego, że jestem znana i ani nie śpiewam, ani nie tańczę, nie gram czy nie politykuje podobno trochę też bieduję. Pożyczanie coraz to nowych ubrań na te ścianki od ludzi, za małe lub za duże ubrania, buty bo innych nie było, niestety też tych butów co na nie zniżki bym miała też nie mogę kupić bo nie mam reszty pieniążków. Problemem są tez rachunki które nie wiadomo dlaczego różne media chcą, żeby taka celebryta jak ja je płaciła. W restauracjach, ktoś zdjęcie zrobi, wrzuci do internetu, że znana celebryta tu i tam z tym i z kim jadła sałatkę, ale już za tą sałatkę chcą żebym sama zapłaciła.
W takiej sytuacji zostaje tylko jedno pójść do jakiegoś programu i poskarżyć się na swój okrutny celebrycki los, że to i tamto się należy a nie ma i nikt nie chce dać. Ale najgorsze co mnie spotkać może to pojawienie się innej, nowszej celebrytki i o mnie zapomni cały świat i zostanę – zapomnianą celebrytką. A zapomniana celebryta co może? chyba pracy nudnej poszukać, biurowej, bez błysku fleszy, zniżek na buty czy ciuchy, bez ścianki i sławy.
No chyba, że mnie celebrytkę zauważy na tej ściance jakiś milioner miłości szukający, zakocha się we mnie i zostanę milionerką- celebrytką a może ktoś uzna, że mogę w reklamie zaistnieć i coś poraklamuję? Albo zagram w jakimś filmie, sztuce no przecież skoro zostanę celebrytką będzie trzeba mnie jakoś „ wykorzystać”.
Czy chcę tego? Czy chcę zostać celebrytką i pozować na ściance? Chyba czeka mnie dalsze zastanawianie, no bo przecież fajne jest być na ścianie:-)



niedziela, 25 listopada 2012

Pragnienie zieleni.





Zielono mi coś od kilku dni. Wszędzie chciałabym widzieć zieleń pewnie dlatego, że brakuje mi już wiosny. Jestem majową dziewczyną więc wiosnę lubię najbardziej, jesień to szarość za oknami, krótszy dzień, brak słońca i koloru. Dlatego te parę najbliższych dni chcę mieć zielonych :-)
Zaczynam od koktajlu zdrowia, oczyszczenia i urody. Zielonego oczywiście.
1 jogurt naturalny
2 kiwi zielone :-)
2 banany
10 gr otręb pszennych
10 gr otręb owsianych
Miksuję obrane banany z kiwi, dodaje jogurt i otręby znowu mieszam i gotowe:-) polecam. Sycące, zdrowe i pyszne :-)
A na osłodę szarej zimnej niedzieli parę zdjęć z moich stron wiosny w ogrodzie, za którą bardzo tęsknie...





sobota, 24 listopada 2012

Czarna.Mała.Torebka.




Torebki. Uwielbiam :-) mało powiedziane,jak umrę chcę trafić do raju gdzie będę same torebki i butki. Wybierając, kupując torebkę muszę poczuć to "coś" torebka musi mnie uwieść, zachwycić,rączką, wzorem, kolorem czymkolwiek ale to musi być emocja o której długo nie mogę zapomnieć. Wszystkie moje torebki miały to czego szukałam:-)
Dziś o czarnej torebce, takiej z lat 50 tych jak nosiła Grace Kelly. Czarna torebka to dla mnie symbol elegancji, wdzięku i uroku pasuje praktycznie do wszystkiego:-) w stylu klasycznym to najlepiej retro a jak retro to lata 50 najlepiej jak taka torebka jest właśnie z tego okresu albo przynajmniej "udaje" wiekową. Jedna z moich torebek czarnych została mi sprezentowana przez moją ukochaną babcię,ma grubo kilkadziesiąt lat, skórzana a w środku śliczna choć lekko już zniszczona czerwona podszewka- już wiem z czym może się kojarzyć ten kolor podszewki, ale o tym dziele sztuki innym razem.
Moja babcina torebka służy mi już z 10 lat i mam nadzieję na więcej lat razem, dbam o nią uwaga- smarując kremem nivea a potem dokładnie wycieram papierowym ręcznikiem nie wiem czy to dobry sposób ale na moją torebkę działa:-)




a, ostatni mój zakup to istny hit cenowy. Kwota 5 zł.Upolowałam ją w jednym z sklepów z używaną odzieżą, w stanie praktycznie idealnym,tym razem lakierowana skórka z misternym eleganckim zapięciem. Panie które ze mną stały przy koszyku z torebkami nie dostrzegły jej wartości i urody, wybierając bardziej ekstawaganckie wzory i kolory w stylu zdecydowanie nie moim. A ja upolowałam to cudo i mam zamiar nosić ją do sukienek w stylu lat 50 i rozkloszowanych spódnic, najlepiej czarno-białych tak jak na to zasługuje elegancko i z klasą. A Panią polecam na zimowe popołudnie poszperanie w szafie babci, mamy lub w pobliskich lumpeksach -nigdy nie wiadomo co może się odkryć :-)




środa, 21 listopada 2012

rynek ruchomości

Targ. Bazar. Giełda. Ewa lubi zakupy, lubi szukać, przebierać między półkami, straganami, na przykład jak szuka pomidorów to woli te z bazaru niż te z supermarketu. Bo te z supermarketu nie pachną, są jakieś takie sztuczne i mają w sobie dużo chemii, a te z bazaru to zupełnie coś innego, oczywiście najlepiej jak nie są sprowadzane z zagranicy bo to znaczy, że jechały w okropnych tirach, były przerzucane ze skrzynki do skrzynki były pryskane jakimiś płynami, żeby dłużej zachowały świeżość i ładnie wyglądały. Natomiast jak już z bazaru to pomidorki najlepiej jakby były od lokalnego sprzedawcy, który sam je posadził, dbał o nie nawoził naturalnym nawozem, staranie przechowywał i przywiózł na bazarek, żeby Ewa mogła je kupić. Tak za takie pomidory Ewa jest gotowa nawet zapłacić wyższą cenę ale żeby mieć pomidory świeże, pachnące, jędrne i smaczne.
Ewa szuka kogoś bliskiego. Zakłada konto na popularnym portalu randkowym. Wybiera kryteria swojego Ideału.Wysoki-tak,wykształcony-to akurat oczywiste, zawód oczywiście interesujący z pasją, wysportowany. Silny ale jednocześnie czuły. Z mieszkaniem byłoby idealnie ale jak już swój samochód będzie miał będzie dobrze. Oczywiście bez zobowiązań bo po co Ewie jakieś byłe żony, czy dzieci. I naturalnie bez nałogów. Wyskakuje ponad 100 ofert, Ewa zadowolona zaczyna robić selekcję jak na targu z pomidorami. Ten za łysy, ten na złym tle pozuje, kolejny pisze, że od czasu do czasu pali papierosy też coś przecież jak pali od czasu do czasu to cały czas będzie palił. Kolejny całkiem fajny i ładny Ewa pisze do niego –co słychać. Cisza. On nie odpowiada. Pewnie jakiś gbur, Ewa się nie zniechęca. Mija tydzień, drugi, miesiąc. I nic. Ewa jednak stwierdza, że ten łysy nie jest taki zły a co tam napisze do niego, odpisał. Jedno spotkanie, drugie okazało się, że nie ma samochodu, ani mieszkania bo mieszka z rodzicami. Sporty ? tylko w tv, pasja hmm zbiera żołnierzyki. Ewa bierze kartkę pisze za i przeciw temu związkowi. Więcej jest przeciw. Wchodzi w to jednak, bo przecież nie chce być sama, rodzicie marudzą, że już odpowiedni wiek, żeby męża miała, wszystkie koleżanki kogoś mają. Nie ma co marudzić mówi jej babcia. Po roku zdaje sobie sprawę, że na targu więcej czasu, zaangażowania i chęci poświęca poszukiwaniu idealnych pomidorów niż poświęciła na szukaniu kogoś bliskiego.
A może łatwiej znaleźć idealnego pomidora niż kogoś bliskiego…

wtorek, 20 listopada 2012

słodki początek

na dobry początek i na dobry wieczór najprostsze ciasto świata: - BROWNIE

Muszę się przyznać, że jak tylko upiekłam to ciasto pierwszy raz nie mogę się mu oprzeć, ma same zalety przede wszystkim robi się go dosłownie chwilkę, zjada jeszcze szybciej jest mega słodkie i sycące, idealnie nadaje się na tak zwane trudne dni kiedy nic człowieka nie cieszy. 
Moje brownie trochę modyfikuję i wrzucam do niego składniki które ja uwielbiam jak rodzynki, orzechy czy likier. Gorąco polecam na chłodne jesienne wieczory. 
Poniżej przepis. Smacznego :-)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...