czwartek, 30 maja 2013

świadomy zakup. Tylko najlepszy :-)


Chciałam wczoraj kupić jajka.
Jajka świeże z jedynką z przodu, a najlepiej z zerem. Odkąd ilekroć jestem w rodzinnych stronach jajka jadam od sąsiadki, której kury biegają sobie bez ograniczeń po podwórku. Takie jajka najbardziej mi smakują. Poza tym żółtko takich jajek jest naprawdę ŻÓŁTE,a nie w jakiejś palecie odcieni żółtego. Odwiedziłam chyba ze 4 sklepy zanim w końcu udało mi się kupić to co chciałam. W jednym nawet sklepie Pani popatrzyła na mnie dziwnie i zapytała-a, co Pani będzie z tymi jajkami robić, że tak Pani zależy, żeby były z numerem 1 lub 0 z przodu?-ja na to, że zamierzam je po prostu zjeść.
Ostatnimi czasy staję się coraz bardziej świadomym konsumentem. Nie wiem można nazwać to marudzeniem, wybrzydzaniem, ale tak prawie każdy produkt nim kupię oglądam. Najbardziej zależy mi w tej kwestii na warzywach, owocach, rybach czy mięsach, które akurat na szczęście rzadko kupuję.
Niemniej jednak okazało się, że nie tylko ja jestem coraz bardziej świadoma,tego co kupuję parę dni temu z koleżanką poruszyłyśmy ten temat, kilka dni później z kolegą i tak lawinowo te rozmowy szły. Wnioski jakie mamy z tych rozmów?, po pierwsze dlaczego pomimo, że jesteśmy w UE nadal jesteśmy krajem II kategorii, tak dokładnie i niestety II kategorii. Za granicą w Niemczech, w Paryżu czy w Genewie, sklepy mają relatywnie niższe ceny swoich towarów spożywczych w stosunku do zarobków, a ich jakość jest na najwyższym poziomie. W sklepach oferują produkty, których w Polsce nie widzieliśmy nigdy na oczy.  Tam warzywa, owoce pachną i kuszą na odległość, łosoś ma piękny różowy kolor, czuć jego dobry świeży zapach i smak, a nie jak u nas leży smętnie coś blado- różowego z widocznymi oznakami, leżenia.

wtorek, 28 maja 2013

Paryż i Marilyn. Marilyn i Paryż.

Statystycznie zawyżam statystyki.
Statystycznie już je na ten rok zawyżyłam.
Może to mało, dużo, w sam raz? nie wiem, ale ja jestem zadowolona. Mamy maj, a ja za sobą dwie przeczytane książki.
Książki, prezenty :-)
W szufladzie jeszcze kilka takich upominków dla mnie czeka na swój czas kiedy się w nie zanurzę.
Już nawet kolejną mam na "oku".
Nie ukrywam jednak swojego zdziwienia, że tak mało ludzi lubi i czyta książki. Banalne, ale czytając książki, ja przenoszę się w inny świat, wyobrażam sobie, opisywane okolice, miejsca, osoby czy zdarzenia.
Na chwilę, na dany moment, czasem jest to kilka minut w ciągu dnia, czasem godzina, a nawet dwie opuszczam swój świat i wchodzę do innego, czyjegoś, czytam, widzę, a czasem nawet czuję inne smaki i miejsca.
Miejsca, które ostatnio odwiedziłam to Paryż i ścieżki życia Marilyn Monroe.


Skłócona z życiem. Intymna biografia Marilyn Monroe.
Lois Banner.
Napiszę tak. Podobała mi się. Autorka prowadzi czytelnika, prawie, że dzień po dniu życia Marilyn.

piątek, 24 maja 2013

Woman who likes the rain.


Tyle miesięcy zimy. Śniegu, zimnego wiatru i braku słońca. Minęło.
Nadeszła w końcu wiosna, i co? parę dni pięknej pogody, trawy na tyle urosły, że zaczęły się pierwsze koszenia, drzewa pokazały piękny odcień zieleń, nawet nowalijki zaczęły zalegać w sklepach czy na bazarkach.Już myślałam, że tak zostanie na dłużej.
Niestety widocznie kilka dni z ciepłym słońcem to za dużo dobrego dla zmarzniętych mieszkańców naszego kraju, od poniedziałku zaczęły gościć deszcze, najpierw popołudniami, a od wczoraj już całymi dniami. Czego oczywiście wisienką na torcie jest dzisiejszy piątek, wiadomo weekend się zaczął to pogoda musiała się zepsuć już maksymalnie.
U mnie leje z małymi przerwami od rana.
Nie lubię deszczu generalnie.
No może poza małym krótkim kapuśniaczkiem,czasami albo krótką burzą z piorunami po której pojawia się tęcza, wychodzi słońce, robi się ciepło, a powietrze pachnie świeżością :-)
Zasmucona dzisiejszym dniem postanowiłam poszukać Dziewczyn, którym jednak deszcz nie straszny, a nawet go chyba lubią :-)

wtorek, 21 maja 2013

park story :-)



LOUIS VUITTON, zaproponował na ten sezon kratkę- Magdalena wzięła sobie to do serca i wskoczyła w piękną krótką, czarno-białą sukienkę :-)
do tego fioletowe butki z kokardką
plus czerwone usta i zestaw jak z pokazu mody gotowy :-)




niedziela, 19 maja 2013

Dress Code?


Wczoraj miałam przyjemność z bliskimi mi osobami spędzić część wieczoru w teatrze 6 piętro, na sztuce "Po drodze do Madison".
O sztuce krótko- podobała mi się.
Uwielbiam Pana Daniela Olbrychskiego i podobała mi się też Pani Dorota Segda, historia niespodziewanej, krótkiej miłości,która zaskakuje oboje bohaterów w momencie kiedy oboje byli pewni, że w ich życiu wszystko już zostało powiedziane i przeżyte.
Tyle o sztuce, którą jeśli ktoś będzie chciał obejrzeć polecam.
Natomiast wpis dzisiejszy zainspirował mnie strojami jakie w teatrze zaprezentowała część widowni.
Zawsze mi się wydawało, tak wymagały przynajmniej do tej pory mi znane zasady dobrego wychowania, że do kina może być strój swobodny (w granicach przyzwoitości), natomiast do teatru wymagany jest strój schludny i elegancki.
Czyli stopa musi być zakryta, dla Pań długość spódnicy czy sukienki zasłaniająca całe pośladki, dla Panów obowiązkowo długie spodnie, Panie biust zakryty przynajmniej jego większa część, Panowie kolory ubrań raczej stonowane.
Niestety wczoraj moją uwagę przykuły takie oto stroje:

czwartek, 16 maja 2013

Colors rules.


Nic tak nie kusi jak kolory.
Słońce, ciepły wiatr i od razu pojawia się pokusa, żeby założyć na siebie kolorowe ubrania i dodatki.
Dziś kolory, które mnie urzekają w maju w dodatkach :-)









poniedziałek, 13 maja 2013

Wymarzona wersja siebie.



Patrycja przeglądała najnowszy numer swojej ulubionej kobiecej gazety, z wypiekami na twarzy, podziwiała pięknie ubrane i umalowane modelki, aktorki, celebrytki.
Z nie ukrywaną zazdrością patrzyła na ich wypielęgnowane stopy w eleganckich pantoflach, gładką skórę i uśmiechnięte twarze z rządkiem pięknych białych zębów.
Czytała o ich przygodach i historiach z życia, że i owszem mają gorsze dni, zdarza się, że nie wszystko w ich życiu układa się po ich myśli, ale i tak jest dobrze i są szczęśliwe.  Żyją swoim wymarzonym życiem.
Patrycja zamykała gazetę i w głowie miała tylko jedną myśl dlaczego ja jestem taka szara i bezbarwna, czemu moje życie nie jest bardziej kolorowe i ciekawsze, bo przecież w głowie, w myślach, snach czy marzeniach jej życie było wspaniałe, ona sama też jakaś taka ładniejsza i lepsza.
Nie było zupełnie inne od tego, które prowadziła, było po prostu ulepszoną wersją tego co już miała z ulepszoną wersją jej samej.
Wieczorem kładąc się do snu znowu myślała o minionym dniu, który był tylko cieniem tego wymarzonego, zacisnęła oczy i powiedziała- jutro będzie mój wymarzony dzień z wymarzoną wersją mnie.
Budzik jak zawsze zadzwonił o 6:30, była środa, środek tygodnia, połowa miesiąca.
Patrycja już miała wyskoczyć z łóżka jak zawsze, ale przypomniała sobie, że to ma być jej wymarzony dzień więc przewróciła się na lewy bok, na prawy, i zaczęła przeciągać się jak kot, po tej 2 minutowej gimnastyce uśmiechnęła się szeroko i wstała prawą nogą. Odsłoniła żaluzje, otworzyła okno, wciągnęła powietrze jeszcze raz się uśmiechnęła i zabrała się za poronną toaletę.
Każdą czynność pielęgnacyjną celebrowała, rozkoszując się zapachami i kolorami używanych kosmetyków.
Przygotowała sobie ulubione śniadanie, szklankę soku z pomarańczy, białą herbatkę i płatki z jogurtem.
Następnie wyciągnęła z szafy najlepszą  sukienkę, nowe szpilki, ukochaną torebkę i ruszyła przed siebie.
O godzinie 8:30 była już w pracy. Na biurku postawiła kupione po drodze kwiaty, ogromną butelkę wody i jabłko.

niedziela, 12 maja 2013

Truskawkowy początek.



Czerwone. Słodko-kwaśne.Owoce.
Zwiastujące zbliżające się lato.
Już są :-)


Uwielbiam.
Ich zapach i smak. Jako danie główne, deser, z maślanką lub kefirem jako koktajl, jako powłokę na na przykład Białej Pawłowej, z serkiem homogenizowanym i ciasteczkami, w czekoladzie, a czasem jak w filmie z szampanem :-)
W każdej postaci są pyszne.

środa, 8 maja 2013

po co łysemu grzebień?



Pytanie wbrew pozorom nie głupie.
Przecież, łysy włosów nie ma więc po co mu grzebień? ano przecież można się takim grzebieniem po łopatce podrapać, pokazać znajomy czy bliskim, że się ma albo po prostu, żeby był i leżał, z nadzieją, że może kiedyś się jeszcze przyda.
Oglądając ostatnio odcinek Perfekcyjnej Pani Domu doszłam do wniosku, że chyba większość osób łącznie ze mną jest takim Łysym z grzebieniem.
Zbieramy, kolekcjonujemy i przechowujemy w swoich domach czy mieszkaniach miliony zupełnie niepotrzebnych rzeczy. Rzeczy, które się zepsuły, częściowo rozbiły, brakuje im jakiejś części, nie potrzebnych od kilku lat, niemodnych czy po prostu zniszczonych, ale nadal je trzymamy w szafkach, kartonach czy gdzieś upchane w kątach.
Trzymamy te przedmioty, bo przecież jeszcze kiedyś mogą się przydać, ale tak z ręką na sercu kto może powiedzieć, że kiedyś naprawdę coś z tych rzeczy się przydało?
Chyba nikt.
Tak mnie wzięło na ten temat, bo ostatnio szukałam czegoś i zajrzałam do dawno nie otwieranej szafki, a tam skarby nad skarbami w większości rzeczy, drobiazgi przywiezione z różnych wojaży. A, to mini wersja ciupagi z Zakopanego, po co mi ona była?? figurki jakieś, muszelkowy pojemnik na biżuterię, który już kilka muszelek ma rozbitych czy inne zupełnie nie praktyczne i nie potrzebne rzeczy.
Takie to pamiątki zabierają nam miejsce i przestrzeń.
 Na szczęście są to rzeczy z tak zwanej przeszłości teraz nauczona doświadczeniem z podróży staram się przywieźć magnes na lodówkę i coś lokalnego do jedzenia, czekoladki, oliwę z oliwek czy przyprawy, bo są to produkty, które na pewno się zje i się nie zmarnują.

niedziela, 5 maja 2013

flamingos in fashion :-)


Nareszcie mamy maj :-)
Mój ukochany miesiąc. Miesiąc kiedy nareszcie po bardzo długiej zimie, można wyciągać i zakładać coraz lżejsze ubrania.
Dzisiejsza stylizacja to moja interpretacja błękitnego nieba, które w końcu umila nam dni z pięknymi flamingami na spódnicy.
Ostatnio bardzo podobają mi się różne motywy zwierzęco - ptakowe na ubraniach i chętnie takowe zakupuję.
Poza tym pamiętacie mój post o kolorze żółtym? nareszcie mogłam Wam zaprezentować moją limonkową torebkę na którą wtedy oczekiwałam i sami możecie się przekonać jaka śliczna i energetyczna jest :-)


piątek, 3 maja 2013

a, może jutro o tym pomyślę ? like Scarlett O'Hara z Przemineło z wiatrem :-)



Nie ma chyba osoby, która nie widziała filmu- Przeminęło z wiatrem.
Klasyka gatunku pod każdym względem.
Rola Vivien Leigh jako Scarlett O'Hara jedna z lepszych w historii kina.
Scarlett to piękna, beztroska i bogata dziewczyna, która nagle w wyniku wybuchu wojny oraz zmiany sytuacji życiowej po skończonej wojnie zostaje zmuszona do walki nie tylko o własne czy innych życie, ale o byt i godność.
Mimo trudów wojny, i problemów, które życie jej przynosi po wojnie nigdy się nie poddaje, a myśl która pomaga jej przetrwać konkretny dzień to- teraz nie będę o tym myśleć bo zwariuję, jutro o tym pomyślę...
Podoba mi się ta myśl. Podoba mi się to powiedzenie.
Pomaga kiedy znajdujemy się w sytuacji, kiedy nie wiemy co robić w danym momencie, kiedy nie mamy pomysłu jakie działania dalej w życiu podjąć. Pozwala ochłonąć, nabrać dystansu do danej sprawy i przez chwilę nie zadręczać się daną sprawą.
Dla mnie nie chodzi o dosłowność powiedzenia...jutro o tym pomyślę, że ma to być konkretnie jutro to może potrwać, dwa, trzy dnia, a nawet jeśli możemy sobie na to pozwolić dłużej.
Może się mylę nie wiem, ale wydaje mi się, że nie ma sytuacji bez wyjścia, że zawsze nawet z najgorszej sytuacji można znaleźć wyjście, rozwiązanie, nie od razu, nie zawsze oczywiste, i nie zawsze najprostsze, ale można.
Sen to też dobry doradca i pomocnik.
Zawsze następnego dnia dany problem wydaje się mniejszy, może łatwiejszy, albo do załatwienia.

środa, 1 maja 2013

Majówkowe myśli zapachowe.



Majowy weekend rozpoczęty.
Niestety dużo chłodniejszy niż w zeszłym roku, ale i tak duuuużżżo cieplejszy niż ostatnia Wielkanoc:-)
 Majówkowe dni mają dużo plusów, po pierwsze jest kilka wolnych dni, które nawet jak jest chłodno można miło spędzić na przykład na spacerze jak ja dziś, po drugie mam w te wolne dni swoje osobiste święto, a po trzecie drzewa owocowe zaczynają kwitnąć, i to jest jeden z piękniejszych momentów w roku.
Trwa on dosłownie kilkanaście dni, a swoim wyglądem motywuje i udowadnia, że po każdej zimie przychodzi wiosna i że nigdy nie jest za późno, żeby zacząć coś nowego w życiu lub je całkowicie lub częściowo zmienić.
Lubię tą porę roku. Lubię maj.
Niestety pierwsze ciepłe dni mają też swoje minusy, pominąwszy fakt zakładania lżejszych ubrań co może u niektórych osób powodować małą panikę związaną z dodatkowymi kilogramami, które przez tą niemiłosiernie długą zimę zamieszkały w naszych ciałach, dochodzi fakt problemów zapachowych.
Tych w ostatnich dniach niestety doświadczałam, niemiłych skutków zapachów, które momentami mnie otaczały.
Nie jestem w stanie zrozumieć,dlaczego niektórzy ludzie, przepraszam, za wyraz, ale po prostu śmierdzą.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...