źródło:www.starringthecomputer.com
Dysk twardy.Twardy Dysk.
Padł. Niespodziewanie i bez ostrzeżenia.
W niedzielę włączyłam laptopa, posprawdzałam poczty, odpisałam na dwa maile, poczytałam plotki i nagle kiedy wyjrzałam przez okno, aby przez chwilę podziwiać promienie słońca, które czule i cieple otaczały pobliskie drzewa, ekran zrobił się czarny, a laptop się wyłączył.
Pierwsza myśl, może zapomniałam podłączyć zasilanie? albo coś nie chcący nacisnęłam?
Podjęłam próbę ponownego uruchomienia urządzenia.
Najpierw pojawiła się informacja, że komputer zostanie włączony w trybie awaryjnym, a następnie niebieska strona z komunikatem, że nastąpiło uszkodzenie dysku twardego.
Nie poddałam się jednak po kolei zaczęłam naciskać poszczególne przyciski, na chwilę wyłączyłam internet, i jeszcze ze dwa razy zastosowałam metodę włącz i wyłącz.
Niestety ostatnim razem kiedy włączyłam laptopa na monitorze ukazał mi się miks liczb i cyfr jak z Matrix i ponownie strona niebieska z informacją o uszkodzonym dysku.
Pierwsza myśl, co tu dużo kryć nosiła cechy paniki, co ja teraz zrobię, jak to bez laptopa spędzę dzień, po kolei w głowie przypominałam sobie co danego dnia miałam zamiar na nim zrobić: napisać posta, obejrzeć kolejne odcinki serialu, sprawdzić odjazdy pociągów pkp, odpisać na pozostałe maile.... lista robiła się coraz dłuższa....
Na szczęście mój mózg ma moim zdaniem fajną cechę, że po chwili paniki zmienia swój tryb ze strachu na szukanie rozwiązywania problemów.
Myśli - może do telewizora jakoś da się podłączyć internet, może mój operator sieci komórkowej zaoferuje mi jakiś dodatkowy pakiet z tabletem, może kawiarenka internetowa pomoże?
Wszystkie te pomysły z czasem okazywały się nie trafione. Nagle okazało się, że mam "wolny" cały dzień. Dzień bez komputera.
Poczułam się jak Carrie Bradshaw, której w jednym z odcinków Sexu w Wielkim Mieście "złośliwy Mac" zaatakował laptopa, a ona okazało się, że nie robiła archiwizacji swoich dokumentów na innym urządzeniu.
Jak sama powiedziała - Całe moje życie jest na tym komputerze. I niestety przepadło.
Hm... u mnie z tym trochę lepiej robię archiwizację raz na pół roku, tyle, że ostatnią robiłam właśnie pół roku temu...więc najprawdopodobniej wszystko co robiłam, zapisywałam przez ostatnie pół roku ot tak zniknęło. Było i nie ma - ot tak.
Zaczęłam się zastanawiać skoro ot tak bez uprzedzenia, nie wiedząc kiedy i jak jedna awaria, uszkodzenie dysku twardego jest w stanie wykasować pół roku moich zapisków, pism, zdjęć, pracy to czy nie fajnie, było by mieć taki przycisk w głowie.
Naciskasz i proszę masz wykasowane ostatnie pół roku z życia.
Wszystkie smutki, łzy, stresujące sytuacje, nerwy i złe dni.
Przycisk działa na 100% więc nie ma i nie było też, chwil ciepłych, dobrych i miłych.
Śmiechu z bliskimi, smaku wina z przyjaciółką, truskawek jedzonych garściami i pysznych lodów pistacjowych.
To również niestety znika w otchłani niepamięci.
Trochę szkoda jednak.
A, może przycisk który usuwa tylko te złe i niedobre dni, chwile czy momenty, a zostawia tylko to co piękne i pozytywne wydarzało się w naszym życiu?
W laptopie tak się niestety nie da tutaj usunięte przy awarii dysku twardego zostało wszystko, a w głowie?
A, w głowie da się usunąć to co złe i nie dobre wydarzyło się w naszym życiu, a zostawić tylko dobre i pyszne chwile?
Moim zdaniem tak.
Głowa, nasz mózg to jednak bardzo dobry "komputer" można włączyć opcję - pamięci lub zapominania.
Możemy nie roztrząsać, nie wspominać i nie przywoływać w głowie spraw, które były dla nas bolesne, złe i przykre, za to możemy pielęgnować, przywoływać i cały czas mieć przed oczami, momenty życia które dawały nam radość i uśmiech.
Fakt nad tym przyciskiem sami musimy pracować i od nas samych zależy czy będzie działać, to my mamy nad nim kontrolę i na szczęście to od nas zależy co i kiedy zniknie z naszego osobistego twardego dysku w głowie, a co zostanie w nim na długo lub na zawsze.
źródło:www.thefashionablewife.com
Padł. Niespodziewanie i bez ostrzeżenia.
W niedzielę włączyłam laptopa, posprawdzałam poczty, odpisałam na dwa maile, poczytałam plotki i nagle kiedy wyjrzałam przez okno, aby przez chwilę podziwiać promienie słońca, które czule i cieple otaczały pobliskie drzewa, ekran zrobił się czarny, a laptop się wyłączył.
Pierwsza myśl, może zapomniałam podłączyć zasilanie? albo coś nie chcący nacisnęłam?
Podjęłam próbę ponownego uruchomienia urządzenia.
Najpierw pojawiła się informacja, że komputer zostanie włączony w trybie awaryjnym, a następnie niebieska strona z komunikatem, że nastąpiło uszkodzenie dysku twardego.
Nie poddałam się jednak po kolei zaczęłam naciskać poszczególne przyciski, na chwilę wyłączyłam internet, i jeszcze ze dwa razy zastosowałam metodę włącz i wyłącz.
Niestety ostatnim razem kiedy włączyłam laptopa na monitorze ukazał mi się miks liczb i cyfr jak z Matrix i ponownie strona niebieska z informacją o uszkodzonym dysku.
Pierwsza myśl, co tu dużo kryć nosiła cechy paniki, co ja teraz zrobię, jak to bez laptopa spędzę dzień, po kolei w głowie przypominałam sobie co danego dnia miałam zamiar na nim zrobić: napisać posta, obejrzeć kolejne odcinki serialu, sprawdzić odjazdy pociągów pkp, odpisać na pozostałe maile.... lista robiła się coraz dłuższa....
Na szczęście mój mózg ma moim zdaniem fajną cechę, że po chwili paniki zmienia swój tryb ze strachu na szukanie rozwiązywania problemów.
Myśli - może do telewizora jakoś da się podłączyć internet, może mój operator sieci komórkowej zaoferuje mi jakiś dodatkowy pakiet z tabletem, może kawiarenka internetowa pomoże?
Wszystkie te pomysły z czasem okazywały się nie trafione. Nagle okazało się, że mam "wolny" cały dzień. Dzień bez komputera.
Poczułam się jak Carrie Bradshaw, której w jednym z odcinków Sexu w Wielkim Mieście "złośliwy Mac" zaatakował laptopa, a ona okazało się, że nie robiła archiwizacji swoich dokumentów na innym urządzeniu.
Jak sama powiedziała - Całe moje życie jest na tym komputerze. I niestety przepadło.
Hm... u mnie z tym trochę lepiej robię archiwizację raz na pół roku, tyle, że ostatnią robiłam właśnie pół roku temu...więc najprawdopodobniej wszystko co robiłam, zapisywałam przez ostatnie pół roku ot tak zniknęło. Było i nie ma - ot tak.
Zaczęłam się zastanawiać skoro ot tak bez uprzedzenia, nie wiedząc kiedy i jak jedna awaria, uszkodzenie dysku twardego jest w stanie wykasować pół roku moich zapisków, pism, zdjęć, pracy to czy nie fajnie, było by mieć taki przycisk w głowie.
Naciskasz i proszę masz wykasowane ostatnie pół roku z życia.
Wszystkie smutki, łzy, stresujące sytuacje, nerwy i złe dni.
Przycisk działa na 100% więc nie ma i nie było też, chwil ciepłych, dobrych i miłych.
Śmiechu z bliskimi, smaku wina z przyjaciółką, truskawek jedzonych garściami i pysznych lodów pistacjowych.
To również niestety znika w otchłani niepamięci.
Trochę szkoda jednak.
A, może przycisk który usuwa tylko te złe i niedobre dni, chwile czy momenty, a zostawia tylko to co piękne i pozytywne wydarzało się w naszym życiu?
W laptopie tak się niestety nie da tutaj usunięte przy awarii dysku twardego zostało wszystko, a w głowie?
A, w głowie da się usunąć to co złe i nie dobre wydarzyło się w naszym życiu, a zostawić tylko dobre i pyszne chwile?
Moim zdaniem tak.
Głowa, nasz mózg to jednak bardzo dobry "komputer" można włączyć opcję - pamięci lub zapominania.
Możemy nie roztrząsać, nie wspominać i nie przywoływać w głowie spraw, które były dla nas bolesne, złe i przykre, za to możemy pielęgnować, przywoływać i cały czas mieć przed oczami, momenty życia które dawały nam radość i uśmiech.
Fakt nad tym przyciskiem sami musimy pracować i od nas samych zależy czy będzie działać, to my mamy nad nim kontrolę i na szczęście to od nas zależy co i kiedy zniknie z naszego osobistego twardego dysku w głowie, a co zostanie w nim na długo lub na zawsze.
źródło:www.thefashionablewife.com
Dyski twarde do laptopów to jedne z najważniejszych podzespołów całego komputera :) Przecież to one przetrzymują w swojej pamięci nasze zdjęcia, filmy i muzykę. Ja zawsze robię kopie zapasowe moich danych taki zabieg ustrzeże mnie przed ich utratą.
OdpowiedzUsuń