Dawno temu, kiedy byłam dzieckiem, fascynowała mnie
arystokracja. Życie dworskie naiwnie jawiło mi się jako raj obiecany - czas
spędzony w pięknych pałacach, kobiety ubrane w szeleszczące, kolorowe suknie, intrygi,
romanse i bale. Cała ta otoczka dawała złudne wrażenie barwnej, niekończącej
się bajki.
Jak to często bywa, wraz z wiekiem, przyszła inna wiedza. Dowiedziałam
się na przykład, że arystokracja nie dbała o higienę, a podziwiane przeze mnie piękne
młoteczki, służyły do walki z wszami. No i najokrutniejsza z prawd: na styl życia
uprzywilejowanej warstwy społecznej pracowali ciężko chłopi, nierzadko za
przysłowiową kromkę chleba.
Jedną z postaci tamtych czasów, która mnie zainteresowała,
była Maria Antonia. W liceum po raz pierwszy przeczytałam o niej książkę. Nie
pamiętam autora, ale wiem, że nie miał zbyt pochlebnego zdania o swojej
bohaterce. Ponownie zainteresowałam się królową Francji po obejrzeniu filmu
Sofii Coppolii „Maria Antonia”, z uroczą Kristen Dunst w roli głównej.
I tak naprawdę pomyślałam: uff, jak dobrze, że żyjemy w
innych czasach. Możemy decydować same za siebie, wybierać, próbować. Wychodzić
za mąż za kogo chcemy. Kochać prawdziwie, nie zważając na konwenanse, ani na to,
co wypada.
Maria Antonina nie miała takiego wyboru. Jej matka rozpoczęła starania o wydanie córki za mąż za
przyszłego króla Francji zaraz po tym, jak dziewczynka zaczęła dorastać.
Tak oto doszło do małżeństwa 14 letniej dziewczynki i 16
letniego chłopca, Ludwika XVI. W ten sposób z góry określono role życiowe
dwójki dzieci zupełnie nieprzygotowanych do życia. Maria Antonina została
wyrwana ze swojego rodzinnego domu i przeniesiona w nieprzychylny świat,
którego nie rozumiała. Musiała stawić czoła dworskim intrygom i wymaganiom. Zupełnie
nie była do tego przygotowana.
Od młodej pary wymagano poczęcia potomka. Maria Antonina
dostawała listy od matki, w których cesarzowa Maria Teresa wyrzucała córce brak
dziecka. Do tego sprowadzała się rola królowej: miał być potomek. Nieważne, że młodzi
nie zostali poinformowani, w jaki sposób się do tego zabrać. Tak więc uczyli
się parę ładnych lat. Do tego dodać trzeba problemy natury zdrowotnej małżonka,
związane z „tymi” sprawi. Jednak za niepowodzenie w tej materii, obciążana była
małżonka.
Kiedy Maria Antonia rodziła swoje pierwsze dziecko,
towarzyszył jej dwór w liczbie stu pięćdziesięciu osób. Na szczęście zaprzestano
tej okrutnej tradycji i kolejne potomstwo królowa rodziła w bardziej intymnej
atmosferze.
Maria Antonina nie
znała innego życia, niż dworskie. Żyjąc w Wersalu, była jednocześnie jego
więźniem. Jak każda kobieta w jej wieku urozmaicała swój żywot przyjemnościami,
takimi jak zakupy. Jej szafa mieściła około 700 par butów, w ciągu dnia
parokrotnie zmieniała suknie. Wydawała liczne bale, podobno była także
namiętną hazardzistką. Problem polegał
na tym, że pieniądze które radośnie wydawała,
pochodziły z kasy królewskiej. A we Francji
ludziom żyło się coraz gorzej. Panował głód i ubóstwo. Nie sądzę, aby
królowa zdawała sobie z tego sprawę. Była nie tylko lekkomyślna, ale i za młoda,
aby dojrzale spojrzeć na otaczający ją świat. Nie odebrała gruntownego wykształcenia, które dałoby jej
podstawę do sprawowania rządów.
Do tego doszedł czarny PR, który szkalował
królową w oczach jej poddanych. Afera naszyjnikowa i przypisanie jej powiedzenia,
które nie padło z jej ust: „ Nie mają chleba, niech zjedzą ciastka”, nie
przysporzyło królowej grona wielbicieli.
Była także bohaterką obrzydliwych ulotek, które ukazywały ją
jako rozpustną osobę, mającą licznych kochanków. A tak naprawdę, miłością jej
życia był szwedzki dyplomata Axel Ferens, który nie opuścił jej i walczył do
końca o jej życie.
W chwilach poprzedzających śmierć Maria Antonina zachowała
godność i spokój. Tak jakby dojrzałość i zrozumienie praw rządzących
światem przyszły za późno. Zmarła przez
ścięcie głowy w wieku zaledwie 38 lat. Śmierć poprzedzona była groteskowym
procesem, w którym oskarżono ja między innymi o utrzymywanie kazirodczych
stosunków z synem.
Ja w wieku 14 lat hodowałam chomika i czytałam komisy :P
OdpowiedzUsuńJa byłam na etapie Ani z Zielonego Wzgórza :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
świetny post
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion
:)
Bardzo dziękuje :)
Usuńpozdarwiam
Kocham Marię Antoninę!! :)ideał stylu :)życia nie komentuje...
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest co napisałaś...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam