Tegorocznego sylwestra spędziłam nietypowo, bo na maratonie
filmowym. Pierwszy raz uczestniczyłam w tego typu przedsięwzięciu i myślę że to
powtórzę. Chociaż około godziny trzeciej nad ranem dopadł mnie lekki kryzys,
ale do końca wytrzymała.
Pomimo, że sprawdziłam pobieżnie co będzie grane przyznam, że
trafiłam w dziesiątkę. Każdy z filmów mogę z czystym sumieniem polecić. Zacznę
od ostatniego filmu, który obejrzałam w noc sylwestrową.
„Wiplash”.
Ten film był dla mnie największym zaskoczeniem. Historia młodego adepta prestiżowej szkoły
muzycznej – Andrew i jego nauczyciela Fletchera.
Andrew to bardzo ambitny młody człowiek, który gra na
perkusji w szkole muzycznej na Manhatanie.
Marzy o wielkiej karierze muzycznej, nie chce być
przeciętnym grajkiem, chce zostać zapamiętany.
żródło:moviepilot.com
żródło:ew.com
Los chce, że na jego drodze staje legenda szkoły dyrygent
Flechter, który zaprasza Andrew na próbę swojego zespołu. Chłopak jak
zaczarowany idzie na poranne spotkanie z dyrygentem. Jednak już w momencie,
kiedy Flechter wchodzi do sali prób atmosfera gęstniej. Muzycy spuszczają
wzrok, nikt nic nie mówi, nie porusza się. Od razu czuć, kto nadaje ton. Andrew
zostaje zaproszona jako osoba, która ma pomagać pierwszemu perkusiście. Jego
rola polega na zmianie kartek w spisie nut. Niespodziewanie, kiedy pierwszy perkusista nie gra zgodnie z wymaganiami
dyrygenta, Andrew dostaje swoją szanse. Po przerwie to on ma zastąpić kolegę.
Jednak i Adrew nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom Flechera. Pomimo
usilnych starań, chłopak wciąż gra to za szybko, to znowu za wolno.
Między Andrew i Fletcherem zawiązuje się dziwna toksyczna
relacja. Dyrygent non-stop krytykuje młodego muzyka, ten poświęca wszystko:
związek z dziewczyną, relacje z bliskimi, aby ćwiczyć i zadowolić dyrygenta.
żródło:ew.com
Robi to nawet wtedy, gdy ręka puchnie i leci z niej krew. Cena
bycia doskonałym jest dość wysoka, jednak chłopak nie rezygnuje. Nie interesuje
go przeciętność. Nie będę zdradzać
zakończenia, bo jest naprawdę zaskakujące i nieoczekiwane. Każdy z nas po tym
filmie może zadać sobie pytanie: czy warto poświęcać wszystko dla bycia doskonałym.
„Foxcatcher”.
Kiedy zaczął się ten film pomyślałam ojejku to będzie
masakra. Temat zapasów zupełnie mnie nie interesuje, a „podrasowany” Channig
Tatum jako zapaśnik Mark Schlutz, na początku wydawał mi się nieprawdziwy.
Jednak z biegiem czasu, film coraz bardziej mnie wciągnął, a historia braci Schultzów okazała się być
ciekawą i tragiczną. Mark i jego starszy brat Dave to amerykańscy zapaśnicy.
źródło:filmweb.pl
Mark jest nieco zagubiony, szuka swego miejsca w życiu,
pomimo złotego medalu zdobytego na olimpiadzie, nie opływa w luksusy. Chwyta
się byle jakiej pracy, aby zarobić pieniądze. Jego straszy bart Dave, jest
bardziej poukładany. Ma żonę, dwójkę dzieci, pracę trenera. Jest również
bardziej utytułowany od Deva, zdobył dwa
złote medale na olimpiadzie. Między
braćmi jest rywalizacja, ale i miłość. Dave zastąpił Markowi rodziców,
opiekował się nim, jest również jego trenerem i mentorem.
Niepodziewanie w życiu Marka pojawia się ekscentryczny i
hojny milioner, John du Pont, który chce mu pomóc i
stworzyć warunki do treningów, tak aby mógł bez problemów zdobyć złoto
na następnej olimpiadzie. Zachwycony Mark, przenosi się do ogromnej posiadłości
Du Ponta i całkowicie oddaje się przygotowaniom do olimpiady. Jest pod
wrażaniem du Ponta, jego bogactwa i
możliwości.
źródło: post-gazette.com
Historia braci Schutzów
oparta jest na autentycznych zdarzeniach. John du Pont okazuje się być
chorym psychicznie kokainistą, który bardzo chce zaimponować swojej matce. Milionerka
gardzi plebejskim sportem jakim są zapasy. Z czasem do stajni du Ponta, zostaje
sprowadzony Dave z rodziną. Zastaje brata zupełnie złamanego, można powiedzieć
zblazowanego. Z dawanego pełnego wigoru zapaśnika zostaje tylko smutny cień. „Foxcatcher”to też historia, jak bardzo
człowiek bogaty może być samotny i pusty. John ma dużo pieniędzy, teoretycznie
może mieć wszystko co zapragnie, ale w środku pozostaje mały chłopcem, który
czeka na aprobatę mamy.
„Niezłomny”.
Tak naprawdę widziałam już kilkadziesiąt filmów o Drugiej Wojnie Światowej. Przyznam, że ten inspirowany życiem biegacza Louisa
Zamperiniego wyrwał na mnie duże wrażenie.
Louisa poznajemy jako kłopotliwego acz uroczego chłopaka,
który nie stroni od bójek z rówieśnikami. Chłopak jest dyscyplinowany pasem
ojca, przy akompaniamencie matczynych łez.
Jednak Zamperini dobrze wykosztuje swój włoski temperament i
doświadczenie w ucieczkach przed policja i kolegami, zaczyna biegać. Jest tak
dobry, że dostaje się do reprezentacji amerykańskiej i jedzie do Berlina.
źródło:onet.pl
Louis zdobywa pierwsze miejsce. Wzruszona rodzina
szaleje z radości, chłopak ma zaledwie 19 lat i jego kariera sportowa dopiero
się rozpoczyna. Plany o wspaniałym życiu
sportowca krzyżuje, wybuch wojny. Louis zostaje powołany do wojska i trafia do
korpusu powietrznego. Podczas jednej z
akcji, samolot w którym chłopak pełni funkcji celowniczego zostaje zestrzelony.
Louis i jego dwaj koledzy jako jedyni ocaleli i przez 47 dni dryfowali na
oceanie otoczeni rekinami. Każdy dzień był walką o przeżycie, nie tylko fizyczną
ale i psychiczną. Zamperini pozostał optymistą i miał nadzieje, jego towarzysze
nie. W końcu wydaje się, że los uśmiechnął się do rozbitków, Zamperini i jego przyjaciel Phil trafiają na statek.
Niestety okazuje się, iż jest to okręt nieprzyjaciela. Amerykańscy żołnierze
trafiają do japońskiego obozu. Louis zostaje ulubieńcem dowódcy japońskiego
więzienia, ze szczególny okrucieństwem i sadyzmem torturuje go, tak aby złamać
w nim ducha.
źródło:onet.pl
Niesamowita jest scena kiedy Louis dostaje od sadysty zdanie,
aby utrzymać ciężką belkę, gdy ją opuści zostanie zastrzelony. Mężczyzna jest
wycieńczony, głodny, zmęczony po wielogodzinnej pracy w kopalni, ale wytrzymuje
nie upuszcza ciężaru przez parę godzin.
Louis przeżył wojnę, ożenił się i miał dzieci. Według mnie
był niesamowitym człowiekiem, parokrotnie odwiedził Japonię, przebaczył
okrutnemu dowódcy, chciał się z nim spotkać. Zamperini twierdził, że nienawiść
i chęć zemsty nigdzie nie prowadzą, chciał pojednania.
Kasiu - Whiplash jest absolutnie mistrzowki!Gra aktorska obu Panów zasługuje na nagrodę. Do tego znakomita muzyka - m.in.słynna solówka Buddyego Richa."Niezłonmy" z kolei jest typowym amerykańskim dziełem. Jak zwykle, z cyklu Amerykanie są we wszystkim najlepsi. Angelina powinna raczej zająć się działanością charytatywną, bo ani z niej dobra aktorka, ani rezyser. Foxcathera jeszcze nie widziałam.
OdpowiedzUsuńPolecam natomiast wszystkim kobietom "Wielkie oczy" Tima Burtona. Uwielbiam tego reżysera. Gra kolorów, światła, świetne role pierwszoplanowe. Juto wybieram się na "Dzikie historie". Z tego, co czytałam to jakiś absolutny hit. Ciekawa więc jestem....
W każdym razie do kina trzeba chodzić. Bez filmów to chyba by mnie nie było..
Pozdrawiam Panią Blogerkę. Fajnie, że napisałaś o tych filmach. Nowy Rok będzie obfitował w kilkanaście znakomitych filmów!!!!!!
Maja.