Na filmie Nietykalni byłam jakiś czas temu w kinie i bardzo, ale to bardzo mi się spodobał.
W te Święta film ten obejrzałam jeszcze raz w telewizji i nie wiem jak to możliwe, ale nie dość, że jeszcze bardziej mi się spodobał to odkryłam w nim nowe przesłanie.
Film opowiada historię opartą na autentycznych faktach, sparaliżowanego milionera, który zatrudnia do opieki nad sobą ubogiego, bez wykształcenia chłopaka, którego ogromną zaletą jest poczucie humoru i to, że nie użala się nad chorym Philippem.
Philipp bowiem był przyzwyczajony do opiekunów, którzy opiekę nad nim traktowali jako bardzo poważną i odpowiedzialną pracę, starali się nie popełniać żadnych błędów, byli taktowni, grzeczni i nudni.
Driss wniósł w życie sparaliżowanego pracodawcy powiew radości i śmiechu, nie traktował go jak osoby chorej, nie uznawał ograniczeń, które narzucane były Philippowi.
Jedną z moich ulubionych scen, jest kiedy Driss ma wziąć na przejażdżkę samochodem swojego pracodawcę i ten pokazuje mu samochód do przewozu osób niepełnosprawnych.
Opiekun z dezaprobatą patrzy na ten pojazd i stwierdza, że nie będzie wiózł Philippa jak konia z tyłu. Dostrzega obok piękny, sportowy, luksusowy samochód i pomimo, że samochód nie był "przystosowany" do przewozu osób niepełnosprawnych Panowie właśnie nim wybrali się na wycieczkę.
Radość obu z jazdy sportowym samochodem bezcenna :-)
Ich relacja pracownik- pracodawca, w krótkim czasie przerodziła się w przyjaźń.
Przyjaźń w której jeden i drugi dawali i uczyli się od siebie nawzajem.
Driss uczył się dobrych manier, sztuki, poezji, muzyki klasycznej, a Philippe nie dość, że odzyskał przy swoim przyjacielu radość życia to jeszcze uwierzył, że jego życie nie musi być pomimo choroby smutną wegetacją, ale może nadal z niego brać pełnymi garściami.
Teraz kiedy drugi raz obejrzałam ten film, odnalazłam w nim jeszcze jedno przesłanie.
Otóż my sami wybieramy sobie ludzi w życiu jakimi się chcemy otaczać, nawet jeśli z powodu urodzenia jesteśmy w danej grupie, klasie społecznej czy rodzinie to nie musimy ograniczać się tylko do tej grupy ludzi.
Czasem warto wyjść poza utarte schematy i zaprosić do naszego życia, kogoś kto na pozór w ogóle do niego nie pasuje.
Kogoś kto jest naszym zupełnym przeciwieństwem, kogoś kto nieświadomie może nas czegoś nauczyć lub pozwoli inaczej spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość.
Nigdy przecież nie wiadomo kto odmieni nasz życie :-)
I dobrze czasem zweryfikować towarzystwo które nas otacza, przyjrzeć się relacjom jakie łączą nas z innymi ludźmi, co daje nam inny człowiek, którego nazywamy naszym znajomym, kolegą czy przyjacielem.
Czy obecność tych osób wywołuje u nas uśmiech, radość, czy motywują nas do działania, a ich słowa dodają nam skrzydeł, czy może dane spotkanie traktujemy jak obowiązek towarzyski, który trzeba odhaczyć, a słowa wypowiadane przez naszego znajomego sprawiają nam ból, smutek albo zaniżają nasze poczucie wartości.
Wbrew pozorom czasami nieświadomie otaczamy się ludźmi bluszczami, wampirami energetycznymi czy toksycznymi, którzy wprowadzają do naszego życia więcej szarości niż pozytywnych kolorów.
Philippa i Drissa połączyła praca, która przerodziła się w przyjaźń, dzięki której uratowali siebie nawzajem i nadali kolorowy sens swoim życiom.
Bo, film jak pisałam na wstępie jest zachwycający i piękny, jeden z lepszych jakie w życiu widziałam. Z całego serca go polecam :-)
Film opowiada historię opartą na autentycznych faktach, sparaliżowanego milionera, który zatrudnia do opieki nad sobą ubogiego, bez wykształcenia chłopaka, którego ogromną zaletą jest poczucie humoru i to, że nie użala się nad chorym Philippem.
Philipp bowiem był przyzwyczajony do opiekunów, którzy opiekę nad nim traktowali jako bardzo poważną i odpowiedzialną pracę, starali się nie popełniać żadnych błędów, byli taktowni, grzeczni i nudni.
Driss wniósł w życie sparaliżowanego pracodawcy powiew radości i śmiechu, nie traktował go jak osoby chorej, nie uznawał ograniczeń, które narzucane były Philippowi.
Jedną z moich ulubionych scen, jest kiedy Driss ma wziąć na przejażdżkę samochodem swojego pracodawcę i ten pokazuje mu samochód do przewozu osób niepełnosprawnych.
Opiekun z dezaprobatą patrzy na ten pojazd i stwierdza, że nie będzie wiózł Philippa jak konia z tyłu. Dostrzega obok piękny, sportowy, luksusowy samochód i pomimo, że samochód nie był "przystosowany" do przewozu osób niepełnosprawnych Panowie właśnie nim wybrali się na wycieczkę.
Radość obu z jazdy sportowym samochodem bezcenna :-)
Ich relacja pracownik- pracodawca, w krótkim czasie przerodziła się w przyjaźń.
Przyjaźń w której jeden i drugi dawali i uczyli się od siebie nawzajem.
Driss uczył się dobrych manier, sztuki, poezji, muzyki klasycznej, a Philippe nie dość, że odzyskał przy swoim przyjacielu radość życia to jeszcze uwierzył, że jego życie nie musi być pomimo choroby smutną wegetacją, ale może nadal z niego brać pełnymi garściami.
Teraz kiedy drugi raz obejrzałam ten film, odnalazłam w nim jeszcze jedno przesłanie.
Otóż my sami wybieramy sobie ludzi w życiu jakimi się chcemy otaczać, nawet jeśli z powodu urodzenia jesteśmy w danej grupie, klasie społecznej czy rodzinie to nie musimy ograniczać się tylko do tej grupy ludzi.
Czasem warto wyjść poza utarte schematy i zaprosić do naszego życia, kogoś kto na pozór w ogóle do niego nie pasuje.
Kogoś kto jest naszym zupełnym przeciwieństwem, kogoś kto nieświadomie może nas czegoś nauczyć lub pozwoli inaczej spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość.
Nigdy przecież nie wiadomo kto odmieni nasz życie :-)
I dobrze czasem zweryfikować towarzystwo które nas otacza, przyjrzeć się relacjom jakie łączą nas z innymi ludźmi, co daje nam inny człowiek, którego nazywamy naszym znajomym, kolegą czy przyjacielem.
Czy obecność tych osób wywołuje u nas uśmiech, radość, czy motywują nas do działania, a ich słowa dodają nam skrzydeł, czy może dane spotkanie traktujemy jak obowiązek towarzyski, który trzeba odhaczyć, a słowa wypowiadane przez naszego znajomego sprawiają nam ból, smutek albo zaniżają nasze poczucie wartości.
Wbrew pozorom czasami nieświadomie otaczamy się ludźmi bluszczami, wampirami energetycznymi czy toksycznymi, którzy wprowadzają do naszego życia więcej szarości niż pozytywnych kolorów.
Philippa i Drissa połączyła praca, która przerodziła się w przyjaźń, dzięki której uratowali siebie nawzajem i nadali kolorowy sens swoim życiom.
Bo, film jak pisałam na wstępie jest zachwycający i piękny, jeden z lepszych jakie w życiu widziałam. Z całego serca go polecam :-)
O tak, to świetny film. Bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńhttp://zycienienabogato.blogspot.com/
:-) zgadzam się w 100 %.
UsuńNie słyszałam o nim. Będę musiała koniecznie zobaczyć :-)
OdpowiedzUsuńKateeland to koniecznie obejrzyj :-) Na pewno Ci się spodoba.
OdpowiedzUsuńWidziałam. Potwierdzam, że jest świetny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oglądałam go ostatnio w TV właśnie :) Piękny film.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście znakomity film. Czytałam tez książkę napisaną przez Abdela Sellou, czyli filmowego Drissa.
OdpowiedzUsuńHistora jest niesamowita.
M.
Popieram- bardzo dobry film, oglądałam już wcześniej:)
OdpowiedzUsuńCudowny film! Tak sie ostanio usmialam z mamą oglądając go, hehe ze nadal jak sobie przypomnę sceny to chce mi sie smiac ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://enormouslycheap.blogspot.com/