czwartek, 28 lutego 2013

Skończmy z kryzysem.



Kryzys.Mam dość tego słowa.
Od kilku lat słyszę i czytam o kryzysie, w gospodarce, na rynku pracy, w handlu, wszędzie jest kryzys.
Cokolwiek by się nie działo to winien temu kryzys. Politycy grzmią, że gospodarka zwalnia, a jak ma nie zwalniać skoro wszyscy żyjemy jak chomiki w klatkach z karuzelą która jak nie biegniemy to koło się nie kręci. Jeśli ludzie nie mają pracy to nie mają pieniążków, jak nie mają pieniązków to nie kupują jak nie kupują to nie zarabia sklep, jak nie zarabia sklep to nie ma pieniędzy dla pracowników sklepów, dla dostawców towaru i producentów.
Więc mamy kryzys.
 Pracy nie ma ok rozumiem, ale nie ma też żadnych ułatwień, pomocy, dla osób które mają pomysł na własny interes. Kredytu taka osoba nie dostanie, bo zwykle nie ma zabezpieczenia, w urzędzie nikt nie pomoże, a wręcz przeciwnie żąda się coraz to nowych papierków, dokumentów czy oświadczeń. Nie wspomnę już o zwykłej ludzkiej życzliwości, której po prostu brak. A, jak już jakimś cudem komuś się uda, otworzyć wymarzony biznes to nie jest lekko zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał zaszkodzić, rzucić kłody pod nogi czy zepsuć coś.
No i jak się nie uda to zawsze można zwalić na kryzys.
Jeśli ktoś ma pracę, to "musi" być zadowolony. No właśnie MUSI. Zwykle praca to niewolnictwo, płaca nie wysoko, maksymalne wymagania,brak możliwości podwyżki, bo wiadomo kryzys, i nie jest to dobry moment na podwyżki. Tylko, że okazuje się, że ten dobry moment nigdy nie nastaje.
Okazuje się jednak, że kryzys, kryzysowi nie równy i ma różne znaczenie.
Dla jednych oznacza on pensję 1500 zł z której musi się utrzymać nie rzadko, opłacić rachunki, czynsz za mieszkanie i z tego żyć.
Dla drugich zaprzestanie jadania codziennie sushi, zmianę samochodu z marki X na markę o klasę niżej, czy przyznanie sobie nagrody nie w kwocie 40 tys.złotych ale w kwocie 20 tys. złotych za przecież Ciężką pracę.
Śmiać mi się chce jak słyszę, że rząd komuś coś da albo nie, bo co ma dać, skoro już Margaret Thatcher mówiła: Nie ma czegoś takiego jak "publiczne pieniądze". Jeżeli rząd mówi, że komuś coś "da" - to znaczy, że zabierze Tobie, bowiem rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.
Tak samo jak rząd mówi, że pokona kryzys, jak może go pokonać skoro sam go tworzy, a przecież wystarczy, że przestaną tworzyć sztuczne kłopoty, problemy, czy administracyjne często absurdalne przepisy.
Aby ludzie z wykształceniem, fachem w ręku nie musieli "uciekać" za granicę w poszukiwaniu pracy tylko zostali, byli doceniani i zarabiali na dostanie życie.
Bo słowo "kryzys" to usprawiedliwienie wszystkiego co złe, a ja mam dość tego co złe.
Nie łudźmy się, że jakaś magiczna dłoń czy inne czary pomogą i on zniknie.
Bo zniknie on wtedy kiedy zniknie, z naszego słownictwa, z naszych myśli, słów, z naszego sposobu myślenia i postrzegania świata, bo jak się o czymś nie mówi czy nie myśli to tego nie ma. Na zasadzie wyparcia.
Chcę, żeby kryzys się skończył. Chcę, aby przestał usprawiedliwiać wszystkie nie powodzenia,żeby przestał towarzyszyć mi każdego dnia, żeby wymazać to słowo ze słownictwa, a zastąpić słowami -Będzie dobrze, bo to optymistyczniej nastawia do życia.

wtorek, 26 lutego 2013

Kuszenie Dam :-) na czym oszczędzić?


Ci co czekali w tym Ja się doczekali :-)
Wiosna coraz bliżej, właściwie to już czai się tuż za rogiem.
Ptaszki nam już pięknie śpiewają, śnieg topniej, słoneczko nieśmiało przebija się przez chmury, a wiatr roznosi zapach wiosny.
Na tą porę roku gotowe już są też sklepy, jeszcze chwilę temu oszczędnie zostawiałyśmy tam nasze pieniążki na wyprzedażach, a tu od nowa znowu kuszą i mamią Nas, nowymi kolekcjami. Kolekcjami w których króluje wiosna:-)
Która z Nas nie czuje się kuszona?:-)
Przecież zakupy to jedna z największych przyjemności w życiu, ale wiadomo zakupy ciuchowe są jak studnia bez dna, a nasze konta niestety to dno posiadają (-:
Moja propozycja, aby mieć modne ubrania i dodatki, przy jednoczesnym zachowaniu konta bez debetu to planowane zakupy.
Dwa razy do roku, albo chociaż raz kupujmy rzecz tak zwaną klasyczną, ponad czasową. Możecie oszczędzać na nią kilka miesięcy więc Wasz portfel nie odczuje, aż tak dużego obciążenia kiedy już wymarzoną rzecz będziecie trzymać w rękach.
Moje typy na których nie warto oszczędzać,to płaszcz, torebka czy jeansy, bo przy odpowiedniej konserwacji będę to rzeczy na lata:-)

Trencz Burberry(moje marzenie)



Ja w swój płaszcz w kolorze carmelowy zainwestował 3 lata temu niezłą sumkę, i przyznam się, że nadal wygląda jak nowy :-)

Torebka Louis Vuitton


No niestety taka torebka kosztuje majątek, ale wierzcie mi warto ją mieć:-) Można oszczędzać nawet 2 czy 3 lata, ale posiadanie jej w ręku rekompensuje czekanie :-)
No i plus jest to wydatek, który z wiekiem tylko zyskuje na wartości,a po kilku latach jak Wam się znudzi możecie sprzedać ją jako Vintage z zyskiem:-) (ale wątpię czy będziecie chciały się z nią rozstać).

Jeansy


Dobre markowe jeansy chociaż jedna para w szafie uratują Nas w sytuacjach kiedy naprawdę nie mamy w co się ubrać :-)

I tyle według mnie wystarczy "drogich" rzeczy w szafie, bo sezony zmieniają się tak często, że można spokojnie na inne części garderoby wydać dużo mniej.
Jak na przykład buty. Trendy, fasony i kolory praktycznie co sezon się zmieniają, ponadto, buty jak to buty nie są niestety wieczne, baletki znoszą się góra po 3 miesiącach, a szpilki co jakiś czas trzeba wymieniać, albo naprawiać.Koszty naprawy obuwia często są tak wysokie, że taniej po prostu kupić nowe buty. Ja ostatnio przekonałam się do butów, które można kupić w popularnych sklepach z odzieżą.
Mają bardzo duży wybór, i relatywnie niskie ceny, oto jakie podobają mi się z Reserved :-)
W cenach do 150 zł.




Kolorowe spodnie to kolejny element garderoby, który może się nam podobać tylko jeden sezon więc myslę, że kwota ok 100 zł jest kwotą maksymalną jaką powinno się z nie zapłacić na przykład sklepie Orsay, takie mają :



fajne, też widziałam w Stradivariusie, Top Secret, New Looku i Bershka.

No i oczywiście sukienki mój ulubiony strój wiosenny :-)
Lubię ich mieć dużo w różnych kolorach, fasonach i niskiej cenie :-)
Takie sukienki coraz częściej widać już w Polskich sklepach,niemniej jednak ja nadal poluję na nie w moim ulubionym sklepie ASOS.



Tak sobie myślę, że można wydać max 500 zł na cały sezon i być "całkowicie" ubraną :-) Mając sukienkę,spodnie,buty, koszulkę i może jak się dobrze poszuka wiosenną torebkę w pastelowym kolorze :-)

niedziela, 24 lutego 2013

Mimowanie.



Od jakiegoś czasu rośnie we mnie bunt. Bunt przeciwko ramom, ramom w które nie wiadomo kto, nie wiadomo po co, ale włożył Nas kobiety.
Chodzi mi o ramy wieku.
Jedno z najbardziej nie grzecznych i nie dyskretnych pytań jakie znam? Pytanie które nawet w formie twierdzenia rzadko kiedy ma pozytywny wydźwięk.
Ile ma Pani lat? 



Mężczyzna nie jest o to pytany, oni nie zależnie od wieku nie biorą udziału w żadnych porównaniach, nie pisze, nie czyta, nie słyszy się, że mężczyzna mimo 40,50 czy 60 lat nie powinien tak czy tak się ubierać czy wyglądać. Oczywiście miło jest jak jest zadbany i dobrze ubrany, ale nie ma z tym przymusu nie jest wciśnięty w tą ramę co kobieta.
Kultu młodość i piękna.


Aktorki, piosenkarki, celebrytki zawsze są postrzegane przez pryzmat swojego wieku. Od cyferek które dzielą je od daty urodzenia zależy czy dostaną rolę, czy będą postrzegane jako atrakcyjne, wreszcie czy nadal będą na topie. Kolorowe magazyny dla kobiet, portal internetowy pokazują zdjęcie pięknej popularnej kobiety w sukni, w stroju kąpielowym czy ubraniu codziennym i podpis-  pomimo swoich 45 lat nadal zachwyca. To ja się pytam czemu ma nie zachwycać czy w wieku 45 lat nie powinna już zachwycać? Co do tego ma jej wiek? Co napiszą jak skończy 55 lat i nadal będzie zachwycać??? Szok. Bo co wtedy?



Albo zdjęcie młodej kobiety w wieku około 21 lat i podpis- w tym stroju postarza się o co najmniej 10 lat. Dlaczego od razu postarza może po prostu szuka swojego stylu i to są właśnie jej próby. Każda kobieta ma w swoim albumie zdjęcia, które wolałaby wymazać ze swojej pamięci, w stroju którego teraz nie założyłaby nawet na bal przebierańców,ale wtedy założyła, bo tylko eksperymentując z modą można znaleźć swój styl.



Dlaczego zawsze jak się pisze o jakieś kobiecie to podkreśla się jej wiek, że w jej wieku powinna lub nie powinna,że strasznie się zaniedbała, a przecież w jej wieku, albo wręcz przeciwnie, że w jej wieku to już nie powinna się tak forsować czy stroić.
Piszemy, czytamy, mówimy-MIMO, że... i podkreślamy wiek danej kobiety czyli mimujemy.




Zamiast pisać o kobiecie w kontekście jej wieku, mówić, pisać czy czytać po prostu o pięknej kobiecie w pięknej sukni, w niezłym stroju kąpielowym, w niezbyt udanej stylizacji, bo szuka swojego stylu,po prostu o atrakcyjnej kobiecie ot tak.
Bez wkładania w ramy wieku, co w jakim wieku się powinno,a co nie,bo jeśli zachowanie danej osoby nie narusza norm społecznych czy nie obraża kogoś, to niech wygląda jak chce. Szczególnie jeśli wygląda bardzo dobrze:-)
Po co podkreślać, że kobieta 50 czy 60 letnia nie powinna nosić mini, jeśli ma zgrabne nogi niech nosi nawet do 80 roku życia:-) należy tylko chwalić i podziwiać piękne nogi bo, to piękne nogi bez wieku.



Każdy chciałby być wiecznie piękny i młody, ale skoro nie możemy być wiecznie młode to chociaż jak wino z wiekiem bądźmy piękniejsze nie patrząc na datę urodzenia i nie podkreślając jej.


Przestańmy mimować i nie pozwalajmy innym, żeby to robili, bo to Nas tylko ogranicza i frustruje, a przecież Piekno nie ma lat :-)


sobota, 23 lutego 2013

łóżkowy wybór :-)

Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz-mówi stare przysłowie i jest w 100 % prawdziwe.
Łóżko. Według mnie najważniejszy mebel w domu.
W łóżku można czytać, oglądać telewizję, kochać się, odpoczywać, wygrzewać się, a przede wszystkim spać. Kiedy za oknem szaro i zimno, którzy z nas nie marzy aby zamiast iść do szkoły, czy pracy wrócić do łóżeczka, otulić się kołdrą i spać, jak miś czekając do wiosny.
Każdy z nas ma inny gust i marzenia o swoim idealnym łóżku niemniej jednak cechą na pewną wspólną jest to aby łóżko, było wygodne, przytulne i ładne:-)
Aby, pościel była, miła w dotyku, ciepła w zimie, chłodna latem i kolorem odpowiadającym naszym gustom tak, żebyśmy czuli się w niej zrelaksowani.
Ja osobiście lubię pościel satynową w ziemie, a atłasową latem-przyjemnie chłodzi. Kolory w zależności od nastroju od fioletu, poprzez żółty do bordo, a ostatnio kusi mnie na całą białą.
Zebrałam dziś dla Was z internetu zestaw łóżek, które mnie urzekły, nie wiem czy są wygodne, ale na takie wyglądają i może kiedyś(z serii marzenia) któreś z tych łóżek będzie mnie na stałe mieć :-)
Bo łóżka, które wybrałam są na bogato w iście dla mnie królewskim stylu, bo jak spać to w najlepszym łóżku na świecie :-)






















\














jak Wam się podobają?

środa, 20 lutego 2013

"SŁODKA ZOSIA"


Dwie ręce. Dwie nogi. Głowa jedna. Postać człowiecza. Wygląd w sumie nie najważniejszy, czy ładna czy brzydka, blondynka, brunetka, czy ruda. Ta sprawa drugorzędna bywa. Najważniejsze cechy charakteru i osobowości „Słodkiej Zosi” są.
Bo „Słodką Zosie” niektórzy z nas na pewno spotkali w życiu swym albo niestety jeszcze spotkać mogą. Uważać bardzo trzeba, żeby w sidła jej nie wpaść, bo jak wpadniesz to po Tobie.
„Słodka Zosia” kiedy Cię poznaje, całą swoją słodycz roztacza, jest miła, uprzejma, do bólu sympatyczna i uczynna, we wszystkim Ci pomoże, doradzi, opowie. Przyjaciółką najbliższą twą pragnie zostać w mig. Żeby wiarygodności nabrać więcej swej roztacza wokół siebie cudowny, a jakże mit. Więc kto nie zakocha się w „Zosi Słodkiej” co ma mit?
Czas, który spędzasz z nią mija miło, słodko i bardzo lukrowanie, nie zastanawiasz się nawet, że coś złego się stanie.
Lecz nagle niespodziewanie, kiedy Zosia poczuje przypływ sił, za twymi plecami zaczyna knuć i rozsiewać zły czar. Nadal uśmiechnięta i jakże do bólu słodka zaczyna kąsać, mocniej i mocniej, sączyć swój jad i nagle okazuje się, że cały jej mit na kłamstwach opierał się. Tych co omotała teraz kara za to spotkała. Rozczarowanie, stres i ból.
Nie zrozumienie, dlaczego cały lukier się zmył? Bo prawda wychodzi na jaw jak grzyby po deszczu na jesieni, że wszystko to nie tak, że historie przez nią opowiadane to plotki wymyślane, sprawy drobiazgowe zostały przez nią przedstawione jako bomby atomowe, a cały czar nagle z „Zosi” spadł (-:
Biedna nie wie co robić dalej miota się w szale swym, najpierw smutna, zła i zadumana, pyta, skąd ta zmiana? lecz nikt jej nie odpowiada. Dlaczego nikt już nie wierzy w tego Gada? Nie widzi swego zachowania. Gra? A może udaje? I nie widzi, że każdy jej gest głupi i śmieszny jest, że nagle jest pogardzana i wyśmiewana, i zostaje w końcu sama.
Nauczka, żadna jej nie straszna jest, i nie pomaga, bo ona przecież niczym się nie wzrusza. Dalej szuka poklasku dla swego działania lecz nie wie, że ludzi już nie omamia. Smutna to sprawa i przykra, że „Słodka Zosia” wszystkim już tak bardzo zbrzydła.

Ta krótka historia prawdziwa jest, ku przestrodze napisałam ją więc, abyście w życiu ludziom ufali, ale zawsze czujność zachowali, czasem Ktoś na zewnątrz słodki może być, ale w środku czai się złośliwa gęś.
 

poniedziałek, 18 lutego 2013

Na początku był chaos :-)






Od razu, żeby rozwiać, wszelkie wątpliwości, informuję, że na prezentowanych przeze mnie zdjęciach jest bałaganJ Ponieważ słyszę plotki, że wiosna ma niedługo być, choć patrząc na aurę za oknem jakoś trudno mi w to uwierzyć, postanowiłam zacząć już wiosenne porządki w szafkach i szafie. Tym razem nie na zasadzie wyciągnąć wszystko wytrzeć kurze i wsadzić  z powrotem, tym razem postanowiłam zmienić zasady gry.
Moim marzeniem było mieć więcej miejsca w szafie co oczywiście na pewno nie spowoduje, że otwierając ją nie powiem, że nie mam co na siebie włożyć, ale może skróci czas moich poszukiwań odpowiedniego stroju. Dopasowanego do aury za oknem, obecnego nastroju i figury J
Pierwszy krok zaprezentowałam na zdjęciu, nie będę kłamać najłatwiejszy wyrzuciłam wszystko z jednej szafkiJ, potem z drugiej i tak dalej. Potem nastąpiły chwile trudne i wahania, no bo przecież wszystko może się jeszcze przydać. Zaczęłam od zrobienia sobie herbatki, i obmyśliłam strategię porządków. Pierwszy krok podział na rzeczy złe rozmiarem, z materiałów na które mam uczulenie(znalazłam sweter z wełny na którą mam alergię), rzeczy które obecnie nie pasują mi stylem, ciuchy które obecnie mogą się przydać, ubranka letnie oraz rzeczy znoszone. Każda z grup dostała swoją torbę J Plan oczywiście był taki, że rzeczy znoszone wyrzucę, ale na razie nie mam sumienia im tego zrobić. O dziwo podział na rzeczy które nie pasują mi stylem poszedł mi nawet szybko, gorzej było z rzeczami znoszonymi, no bo jaka jest definicja rzeczy znoszonych? wiadomo jak ubranie zostało kupione jako czarne, a teraz już mało w nim czarnego koloru to znoszone, ale co z resztą? Zrobiłam więc takie kryteria, jeśli spodnie miały przetarcia na udach i przy nogawkach to znoszone już były, jeśli sweter pod pachami miał drobne zmechacenia, które mogą być widoczne kiedy rączki podniosę do góry to znoszony, a jak spódnica, bluzka czy sukienka miała już bardzo mocno spraną metkę, bluzka nie estetyczne żółte plamy pod pachami nawet jaśniutkie to znoszona, spódniczka czy sukienka wyblakły kolor i nie estetycznie leżała została zaliczona do grupy znoszonych.
Drugi krok podział na rzeczy które obecnie nosze i te które założę w zależności od tego kiedy wiosna przybędzie J plus rzeczy do chodzenia po mieszkaniu i leniwe weekendy. Tutaj musiałam się ograniczyć, bo ta grupa zrobiła się dość liczna, a przecież przy regularnym praniu de facto chodzi się w tych samych ulubionych ubraniach.
Myślałam, że będzie łatwo i szybko, niestety cała akcja zajęła mi parę godzin, ale pozwoliła tez odnaleźć niektóre fajne ciuchy J które gdzieś na dnie szafek się schowały.
Teraz mam porządek, choć jak teraz patrzę, to myślę, że za jakiś czas kolejna selekcja by się przydała, bo jednak trochę rzeczy przemyciłam na zasadzie, że może do nich schudnę?:-) jeśli tak sztuka mi się nie uda do maja to niestety i te rzeczy będą musiały opuścić moją garderobę, bo przecież nie będę się frustrować za każdym razem kiedy moje oko je znajdzie.
Polecam Wam taką „rozrywkę” póki jeszcze mamy zimowe wieczory, jak przyjdzie wiosna vena na sprzątnie może być mniejszaJ a wtedy przecież na pewno przybędą nowe ubrania z wiosennej kolekcji i dobrze jest mieć na nie miejsce.
Przyznaję się, że mnie właśnie między innymi do tych porządków zmotywowały nowe ubrania i dodatki, które już się u mnie sukcesywnie pojawiają.

ps. a oto efekt :-)





Ps.zainspirowana moim postem :-) moja Siostra zrobiła porządek w swojej szafie i powiedziała, że mam pokazać jak wygląda jeszcze lepszy porządek w szafie niż mój, więc oto poniżej prezentuję :-)






sobota, 16 lutego 2013

BIG CITY or SMALL CITY?


Postanowiłam zrobić porównanie pod niektórymi aspektami w zależności od tego gdzie łatwiej, lepiej czy inaczej się mieszka, w dużym mieście czy małej miejscowości?  
 Zaczynamy od adresu. W dużym mieście anonimowy, tak bardzo, że nawet listonosz czasem nie wiem gdzie dana osoba mieszka (zagubione awiza i listy), ilu jest domowników, kto jest lub nie jest upoważniony do odbioru poczty, a kogo na stałe w domu nie ma. Nawet nie znamy imienia naszego listonosza, jest po prostu Panią lub Panem Y- Listonoszem.

W małej miejscowości natomiast nie rzadko jest się z listonoszem na Ty lub zna się jego imię, a on zna mieszkańców, wie, kto gdzie mieszka, z kim i jak długo, czy wyjechał na wakacje i kto może lub nie powinien odbierać poczty, a więc i adres jest większości mieszkańcom znany:-)  A często, jako punkt nawigacyjny podawany.

Kolejne kroki kierujemy do przychodni i tutaj ogromne różnice mamy:-) w dużym mieście, Pani rejestratorka w ogóle nie kojarzy pacjenta, który po kilka razy powtarzać i nazwisko i adres jest zobligowany, a jak nas zarejestruje to pytamy, kto ostatni w kolejce i kodujemy, że przed nami nieznany Pan lub Pani, w końcu do lekarza dochodzimy. Tu od nowa historią naszego życia chorobowego opowiadamy, co nam dolega, a co nie i jakie problemy obecnie mamy. A, kiedy w małej miejscowości idziemy do przychodni, Pani rejestratorka po nazwisku nas już kojarzy, w kolejce przed nami sąsiadka Pani Ania, Basia albo Pan Kazek spokojnie sobie siadamy i plotek o małej miejscowości słuchamy. Do lekarza wchodzimy pewnym krokiem i bez całej historii choroby opowiadania, tylko o bieżących dolegliwościach z lekarzem rozmawiamy.

Po wizycie u lekarza receptę mamy w dużym mieście do jednej z milionowych aptek wędrujemy, anonimowi zakupujemy nasze leki i do domu sobie maszerujemy.

W małej miejscowości liczbę aptek mamy ograniczoną, więc może się zdarzyć, że trafimy do takiej gdzie ktoś znajomy pracuje - kolega lub koleżanka ze szkoły, podając receptę, wymieniając uprzejmości, nagle na całą aptekę w obecności 5 innych klientów usłyszymy, na cóż to chorujemy, że takie, a takie leki bierzemy.

Czasem czy w małej czy dużej aglomeracji mieszkamy, do fryzjera czy do kosmetyczki podążamy. W dużym mieście do salonu wchodzimy, siadamy w fotelu u Pana lub Pani X, jeśli cały czas do tego samego salonu chodzimy to Pana lub Panią X już znamy, ale i tak tylko o sobie rozmawiamy. Fryzurkę lub pazurki robimy, płacimy i wychodzimy. Fryzjer czy kosmetyczka w małej miejscowości, jest dobrze znany i lubiany, wchodzisz do salonu już sobie znanego, obsługa z imienia znana w fotelu siadamy i nie tylko o nas rozmawiamy, ale i plotkami o innych wymieniam, uważać czasem trzeba, aby za dużo o sobie czy o bliskich nie powiedzieć, aby samemu dla kolejnych klientów tematem plotek nie być.

O życiu sąsiedzkim też nie zapominajmy, w dużym mieście mało go chyba mamy. Sąsiad nie za bardzo zna sąsiada, nie wie skąd pochodzi, jaka jego rodzina jest czy duża czy mała, czy romanse są jakieś w tym domu, czy może kuzyn, kuzynowi wilkiem. Bo, raczej w dużym mieście nikt tak nie opowiada. Za to w małej miejscowości, każdy każdego zna od dziadka –pradziadka, a jeśli jako nowy ktoś się sprowadził to już wywiad mało miasteczkowy go wyśledził i dane na jego temat zgromadził. Wiadomo ile osób w domku mieszka, czy ktoś na dłużej gdzieś nie wyjechał i czy może wróci, czy Pan Kaziu z domu z ogrodem w bratki ma romans z Panią Anią, co ma kury, których jajka, niektórzy biorą od romansowej sąsiadki :-) Czy kuzyn kuzyna lubi czy raczej rodzina się czubi. 

Tak to w małej miejscowości, życie ogólnie jest znane, a w dużym mieście sekretem owiane:-)

Takie to porównania dużego miasta z małym zrobiłam, aby sobota na ten temat Wam w rozmyśleniach minęła :-)

Ps. Kto zgadnie jakiego miasta jest to panorama na zdjęciu powyżej?


czwartek, 14 lutego 2013

żółta obsesja:-)




Nie wiem jak Wy, ale ja obsesyjnie wręcz pragnę już słońca:-)
Marzę o wiośnie, o kolorach, cieple, letnich kolorowych ubraniach i dodatkach.
Dzięki sercu Pewnej Osoby niedługo będę właścicielką tej pięknej, torebeczki powyżej:-)
Właśnie "idzie" do mnie z ASOS, już nie mogę się doczekać, aż do mnie dotrze i rozjaśni niektóre moje stroje.
Bo, kolor żółty jest jednym z głównych trendów nadchodzącego sezonu na wiosnę-lato, lansowany na wybiegach, przez projektantów oraz gwiazdy i celebrytki.
W wersji total look jako sukienki, które nie potrzebują już żadnych innych dodatków, bo same w sobie ubierają i na taką może się niedługo skuszę :-)
Jeśli jednak jeszcze nie czujecie tak dużej mięty do żółtej sukienki, polecam żółtą torebkę, według mnie pasuje do każdego innego koloru, jak czarny, szary, granat, zieleń czy biel, małym dodatkiem osiągniecie duży efekt :-)

Jak Wam się podobają wybrane żółte torebki? 

   
trendsetterka.com 


mojetorebki.pl





DAVID JONES


ASOS



Suknie, które wybrałam zachwycają, dodają blasku i na pewno swoim kolorem skupiają uwagę :-) a już na pewno dorównują swoją elegancją czarnym kreacjom.



uwielbiam tą aktorkę i tą sukienkę





tą może gdzieś w Polskim sklepie dostanę?:-) 
bardzo mi się podoba.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...